DoRzeczy.pl: Został pan skazany prawomocnym wyrokiem sądu w Gdańsku za organizację kampanii społecznej informującej o badaniach naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Jak pan skomentuje wyrok?
Mariusz Dzierżawski: To próba zakneblowania wszystkich, którzy krytykują ideologię LGBT. Wielokrotnie wyższy odsetek pedofilów wśród mężczyzn homoseksualnych jest podawany przez wiele naukowych statystyk. Przedstawiliśmy je w sądzie, ale sądy po prostu je zignorowały. Środowiska LGBT domagają się wprowadzenia przymusowej "edukacji seksualnej" na wzór niemiecki, zgodnej ze "Standardami edukacji seksualnej w Europie". Taka "edukacja" przyniosła opłakane skutki w wielu krajach. Ostrzegamy przed nią rodziców co bardzo nie podoba się aktywistom LGBT.
Otrzymał pan karę pieniężną 15 tys. zł i ograniczenie wolności. Jak rozumieć ograniczenie wolności?
Przez rok mam wykonywać "kontrolowane prace społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie". Na razie nie wiem, co to ma być.
Czy w pana ocenie ten wyrok oznacza, że nie można na temat środowisk LGBT przytaczać niewygodnych faktów?
Tak właśnie sądzę. Chodzi o to, aby zastraszyć potencjalnych krytyków. O LGBTQ+ można pisać i mówić wyłącznie pozytywnie. Przypomina to czasy ideologicznej opresji z czasów komuny. Tylko ideologia się zmieniła.
Czy przepisy, nad którymi obecnie pracuje ministerstwo sprawiedliwości dotyczące penalizacji mowy nienawiści wobec środowisk LGBT jeszcze bardziej ograniczą wolność słowa w tym obszarze?
Tego się obawiam. Oskarżyciele przed sądem żalili się, że musieli sami składać akt oskarżenia, a w "cywilizowanym państwie" zająłby się mną prokurator. Tego właśnie spodziewam się po nowej władzy.
Czytaj też:
Promocja LGBT w śniadaniówce TVP. Są skargi do KRRiTCzytaj też:
Burza po słowach Lubczyka. "Wypowiedź była zmontowana"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.