Prof. Domański: Tusk może oczekiwać, że zostanie prezydentem na dwie kadencje

Prof. Domański: Tusk może oczekiwać, że zostanie prezydentem na dwie kadencje

Dodano: 
Prof. Henryk Domański
Prof. Henryk Domański Źródło:PAP / Bartłomiej Zborowski
- Tusk bierze pod uwagę to, że jego notowania, jeśli chodzi o możliwości pozyskania tego urzędu, są małe - mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.

DoRzeczy.pl: Pojawiły się informacje, że Donald Tusk ma sondować możliwość startu w wyborach prezydenckich, chociaż w ostatnim czasie mówiono, że to raczej Rafał Trzaskowski będzie kandydatem Platformy Obywatelskiej. Czy to cyniczna gra pod zamieszanie polityczne, czy rzeczywiście Tusk może mieć apetyt na start?

Prof. Henryk Domański: Jedno drugiego nie wyklucza. To może być rozpoznanie Donalda Tuska, ale może to być też wprowadzenie ożywczego elementu do życia politycznego. Może za tym też stać pewna strategia Donalda Tuska, który zdaje sobie sprawę z tego, że trudno być w tego rodzaju koalicji, a może w ogóle nie jest to podobna sytuacja, która miała miejsce w 2007 r. i w związku z tym, warto zastąpić funkcję premiera innym wysokim urzędem. W tej chwili, po wyeliminowaniu swoich potencjalnych konkurentów, takie perspektywy byłyby możliwe. Być może wtedy oczekiwałby, że zostanie prezydentem na dwie kadencje, bo jeśli wygra pierwszą, to jest duże prawdopodobieństwo, że wygra drugą. Tusk może myśleć, że gdyby opanował urząd prezydenta, to znaczyłby więcej niż obecnie, niż wynika to z konstytucji, z systemu politycznego. Nie byłby jednak najważniejszy, tak jak obecnie, jako premier, który ma w Polsce większą władzę. Być może bierze pod uwagę te wszystkie wątpliwości.

Na urząd prezydencki mają spore apetyty inni politycy koalicji rządzącej – szczególnie Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia. Czy w trakcie kampanii może dojść do mocnych tarć między poszczególnymi frakcjami? To może zepsuć klimat w koalicji? Przypominając, chociażby ostrą kampanię w 2005 r., która spowodowała brak powstania PO-PiS-u.

Porównanie z 2005 r. jest bardzo ciekawe. Jest duże prawdopodobieństwo zwarcia, choć może nie aż takiego jak wtedy. Jednak może dojść do rywalizacji, do konfliktu. Trudno będzie Szymona Hołownię przekonać, żeby nie startował do tych wyborów.

Z drugiej strony Donald Tusk nie takie rzeczy robił i może udać mu się go przekonać w taki sposób, że zaproponuje mu nawet urząd premiera. W tej chwili trudno konkurować ze stanowiskiem marszałka Sejmu, tylko premierostwo mogłoby wchodzić w grę. Bardziej prawdopodobny jest jakiś konflikt. Drugim konkurentem jest oczywiście Rafał Trzaskowski i tu sprawa jest równie poważna. Donald Tusk musi liczyć się ze sprzeciwem w ramach swojego obozu. Trzecim elementem jest to, że Tusk bierze pod uwagę to, że jego notowania, jeśli chodzi o możliwości pozyskania tego urzędu, są małe. Wie o tym, że może przegrać, może ponieść klęskę porównywalną z 2005 r.

Czytaj też:
Szewczak: Orlen to nasze srebro rodowe. Powinien się rozwijać
Czytaj też:
Gen. Polko: Konflikt Załużnego z Zełenskim rozbija morale żołnierzy

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także