Radosław Śmigulski zabrał głos odpowiedzi na szereg zarzutów, jakie wysunęli przeciwko niemu przedstawiciele pięciu najważniejszych organizacji filmowych w Polsce. Twórcy zdążyli już zwrócić się w tej sprawie ze skargą do ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.
– W ciągu przeszło sześciu lat mojej pracy w PISF najczęściej dotowanymi reżyserami były panie Agnieszka Holland, Małgorzata Szumowska czy Kinga Dębska (dane dostępne na stronie PISF). Projekty zgłaszane przez wyżej wymienione twórczynie trudno nazwać częścią politycznej agendy PIS – wskazał w wywiadzie dla portalu wirtualnemedia.pl dyrektor PISF Radosław Śmigulski.
List filmowców do ministra
"Wirtualne Media" podają, że "pod listem do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomieja Sienkiewicza podpisało się pięć najważniejszych organizacji filmowych: Związek Zawodowy Reżyserów Polskich – Gildia Reżyserów Polskich (110 reżyserek i reżyserów), Związek Zawodowy Scenarzystów Polskich – Gildia Scenarzystów (186 scenarzystek i scenarzystów), KIPA – Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych (160 producentów wszystkich gatunków filmowych), Kobiety Filmu (4300 członkiń reprezentujących wszystkie zawody filmowe) oraz Studio i Szkoła Wajdy".
Śmigulskiemu zarzucono m.in. "wieloletnie wypełnianie politycznej agendy niedemokratycznego obozu politycznego, który do grudnia 2023 roku sprawował w Polsce władzę".
Śmigulski: Nikt wcześniej nie wsparł tylu produkcji o LGBT
Szef PISF nie zgadza się z wysuniętymi wobec niego obiekcjami. Wskazuje w tym zakresie szereg argumentów.
– Z całą pewnością w rzekomą agendę nie wpisuje się także kilkanaście filmów o tematyce LGBT, które w ostatnich latach dostały wsparcie instytutu. Pragnę zauważyć, że żadna inna instytucja publiczna w historii nie wsparła w takiej skali projektów audiowizualnych o tej tematyce – przypomina.
– Warto tu wspomnieć także o filmach historycznych, wzbudzających ogromny protest prawicy, jak choćby "Biała odwaga" – publicznie wystąpiłem w obronie wizji reżysera i twórców narażając się na ataki ze strony choćby ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobry. Dodatkowo tacy twórcy, jak Jakub Żulczyk, Maja Ostaszewska czy Maciej Stuhr, którzy wprost odrzucani byli przez władzę Zjednoczonej Prawicy, w kierowanym przeze mnie Instytucie mogli znaleźć wsparcie dla swoich projektów – zwraca uwagę Śmigulski.
Czytaj też:
"Do Rzeczy" ostrzegało. Nasze przepowiednie się spełniłyCzytaj też:
Reżyser "Białej odwagi" o Goralenvolku: Gliński wiedział kogo popieram