Jacek Bilewicz, który według ministra sprawiedliwości Adama Bodnara jest "pełniącym obowiązki PK", choć przepisy nie zakładają takiej funkcji, był gościem TVN24.
– Nie mogę powiedzieć o wszystkich okolicznościach, ale chcę zasygnalizować, że toczą się dwa postępowania w tej sprawie i niewątpliwie będzie to sprawa priorytetowa, która będzie musiała zostać wyjaśniona. Ta sprawa dotyczy nie tylko kwestii praw i wolności obywatelskich, ale, chociażby w przypadku senatora, a teraz europosła Brejzy, dotyczy kwestii procesu wyborczego. To będzie musiało zostać wyjaśnione – mówił, pytany o sprawę oprogramowania Pegasus.
Jacek Bilewicz przyznał, że prokuratura posiada dokumenty, które są analizowane i należy zakładać, że będą podejmowane dalsze działania – nowe śledztwa lub rozszerzenie śledztw już prowadzonych. – Jedyną drogą tutaj jest prowadzenie w trybie procesowym – stwierdził Bilewicz. Na pytanie o to, czy nie szokuje go skala i sposób wykorzystania Pegasusa, odpowiedział, że "oczywiście". – To są kwestie podstawowych zasad funkcjonowania państwa demokratycznego. Kwestie praworządności, kwestie proporcjonalności używanych środków, czy to w trakcie czynności operacyjno-rozpoznawczych, czy w postępowaniu przygotowawczym – dodał.
Wkrótce rusza komisja śledcza
Komisja śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości wykorzystania w ramach czynności operacyjno-rozpoznawczych oprogramowania Pegasus rozpocznie swoje prace 19 lutego. Wśród podsłuchiwanych mieli być m.in. polityk Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza oraz mecenas Roman Giertych. Jak jednak ujawnił Tomasz Siemoniak, lista osób, które były inwigilowane za pomocą Pegasusa jest znacznie dłuższa niż ta, która przedostała się do mediów. Polityk ocenia, że po jej podaniu do powszechnej wiadomości opinia publiczna będzie zaskoczona.
Czytaj też:
"Mielibyśmy sytuację bez precedensu". Europoseł zawiadamia prokuraturę