MOJA PÓŁKA | Dziadek autorki urodził się we Francji i część jego rodziny nadal tam mieszka.
Miał francuski paszport, ale mówił przecież po polsku, miał polskie obywatelstwo. To stąd, z małej górskiej wioski, wywodziła się cała jego familia. I jeszcze to „ł” w nazwisku, tym samym, które ona nosi.
„Nic się w tej historii nie kleiło” – czytamy, ale w dzieciństwie to nie przeszkadzało, a powiedzenie na szkolnym korytarzu, że „moja rodzina pochodzi z Francji”, gwarantowało absolutny towarzyski sukces w rywalizacji z tymi, którzy swoje parantele wywodzili z Krakowa czy z Warszawy. Zwłaszcza gdy można było podeprzeć się pocztówką „stamtąd” czy gadżetem z paczki, bo takie od czasu do czasu przychodziły, a znajdowały się w nich te wszystkie rzeczy, których tu nie było. A że nie było niczego, wszystko wydawało się cudowne.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.