Polscy aktorzy i filmowcy, na wzór protestów w Stanach Zjednoczonych, również upominają się o prawa i pieniądze, które powinni dostawać za wykonywaną pracę. Chodzi o tantiemy z ich produkcji oglądanych na platformach streamingowych, takich jak m.in. Netflix.
Prawo unijne zobowiązywało Polskę do wprowadzenia przepisów zapewniających twórcom odpowiednie i proporcjonalne wynagrodzenie od serwisów streamingowych. Termin na implementację dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym upłynął 7 czerwca 2021 roku. Obecnie, Polska jest już ostatnim krajem w całej Unii Europejskiej, w którym nie wdrożono dyrektywy. W środę przed Ministerstwem Kultury w Warszawie odbył się protest środowisk filmowych.
Holland: Jestem smutna
W rozmowie z Tok FM Agnieszka Holland przyznaje, że jest zawiedziona dotychczasowymi działaniami rządu. Jak zapewnia, całą sprawę można załatwić "jednym paragrafem w istniejącej ustawie".
– Głosowaliśmy na nich z pewną nadzieją i zaufaniem. Teraz podaje się jakieś tajemnicze powody, więc rodzą się podejrzenia, jakieś spiski. To są niepotrzebne rzeczy. Komunikacja w tej sprawie jest fatalna. Nie można się kompletnie porozumieć w sposób otwarty z żadnych z decydentów – stwierdziła.
Reżyser podkreśla, że jest zdziwiona polityką rządu. Holland przekonuje, że wielu jej kolegów ma niskie dochody i żyje w bardzo złych warunkach.
– Patrzyłam na stany kont moich młodszych kolegów. Oni mają po 3-4 tysiące, nie są w stanie czasem płacić rachunków. Nie mamy etatów, tej opieki socjalnej. Przecież te pieniądze nie będą szły z budżetu. Zapłacą je wielkie korporacje. Nie rozumiem, czego się tu bać. Szalone rozczarowanie. Przecież większość środowiska głosowała na te władze z wielkim zaufaniem – podkreśla Holland.
Czytaj też:
Stuhr oburzony na Sienkiewicza. "Ktoś tu coś ukrywa, nie traktuje nas poważnie"