DoRzeczy.pl: Parlament Europejski podjął decyzję o zmianie charakterystyki energetycznej budynków. Czy europejczycy, a przede wszystkim Polacy, są gotowi na tak radykalne zmiany?
Jadwiga Wiśniewska: Nie, Polacy nie są gotowi na zmiany narzucone w przyjętym przez Parlament Europejski tekście. W zasadzie żadne państwo członkowskie nie jest gotowe na realizację tak radykalnych przepisów. Zmiany w charakterystyce energetycznej budynków powinny być wprowadzane przede wszystkim w interesie ludzi, z troską o ich budżet domowy, rachunki i komfort życia.
Cele narzucone w dyrektywie są natomiast tak oderwane od rzeczywistości, że odniosą odwrotny skutek i spowodują drastyczny wzrost i tak już wysokiego poziomu ubóstwa energetycznego w Europie. Wszystkie te regulacje uderzą bowiem wprost w kieszenie obywateli. Efekt będzie taki, że średnio zamożni zbiednieją, a biedni będą jeszcze biedniejsi. Kto nie poprawi efektywności energetycznej swojego budynku, będzie płacił wyższe podatki. Wymagania związane z zeroemisyjnością budynków, czy rychły koniec finansowania instalacji kotłów na gaz, to zmiany, które są wprowadzane na wyrost i po prostu w zbyt szybkim tempie. Polacy nie są gotowi na wydatki, które będą się z nimi wiązać.
We wprowadzanych regulacjach brakuje rozwagi i zwyczajnej troski o wszystkich obywateli, zwłaszcza tych w trudnej sytuacji finansowej, ledwo wiążących już koniec z końcem. Mamy w tym przypadku także do czynienia z hipokryzją lewicowo-liberalnej większości, która z jednej strony ubolewa nad tym, że młodych ludzi nie stać na własne mieszkanie, a z drugiej szykuje regulacje, które spowodują radykalny wzrost cen mieszkań. Mało tego, ingeruje także w prawo własności, nakazując obywatelom instalowanie na dachach paneli fotowoltaicznych. Nie tędy droga.
Czy w związku z wciąż trwającą wojną na Ukrainie i protestami rolniczymi w całej Europie cały Zielony Ład nie powinien podlegać ponownej analizie i głębokiej refleksji?
Zielony Ład powinien zostać wyrzucony do kosza. Warto zwrócić uwagę, że nie dotyczy on tylko rolnictwa, ale także m.in. przemysłu i transportu. Czas na to, by dokonywać analiz i refleksji dawno minął. Jednak lewicowo-liberalna większość była głucha na podnoszone przez nas argumenty i w imię zielonej ideologii bezkrytycznie przyjmowała kolejne jego zapisy. Dziś pod wpływem wzburzenia rolników wykonują pozorowane ruchy, prowadzą przedwyborczą grę wycofując się niby z niektórych zapisów, takich jak obowiązkowe ugorowanie.
Z drugiej jednak strony ta sama większość przyjęła w PE rozporządzenie ws. obowiązku odbudowy zasobów przyrodniczych, które nakłada na rolnictwo kolejne obciążenia. Nie można się dać zwieść. Dopóki będzie rządzić obecna, lewicowo-liberalna większość, na czele z Europejską Partią Ludową, która ustami swojego przewodniczącego Manfreda Webera określa się partią Zielonego Ładu, to nic się nie zmieni. Dlatego jedyną szansą, żeby zatrzymać to ekologiczne szaleństwo są czerwcowe wybory do PE.
Czytaj też:
Jabłoński: Minister Sikorski znany jest z tego, że najpierw mówi, potem myśliCzytaj też:
Płażyński: Nie można bać się rozmów o trudnych tematach dla prawicy