Polski rząd na gwałt stara się przeforsować ustawę umożliwiającą mu blokowanie wrogich inwestycji w strategicznych sektorach naszej narodowej gospodarki – ujawnił „Dziennik Gazeta Prawna”. Dzięki nowemu uprawnieniu władze będą mogły udaremniać próby przejęcia przez kapitał pochodzący z nieprzyjaznych nam państw, a więc na przykład z Rosji, udziałów w szczególnie ważnych dla interesów Rzeczypospolitej koncernach zbrojeniowych, chemicznych, energetycznych, paliwowych, przesyłu gazu i energii. Kary za próby ominięcia tego zakazu mają sięgać 100 mln zł i pięciu lat więzienia.
Zaraz, zaraz, to władze Polski takim prawem do tej pory nie dysponują? Nie wyposażyły się w nie, choć dawno mogły to uczynić? Władze Polski przez te wszystkie lata tak zawsze hucznie świętowanej przez nie wolności, dokładnie rzecz ujmując: ćwierć wieku wolności, nie uznały
za stosowne albo nie potrafiły przyznać sobie prawa do blokowania działań obliczonych na szkodę, a być może i zgubę tego własnego, ledwo co odzyskanego państwa?
Ciekawe, czy istnieje na świecie choć jedno państwo – myślę rzecz jasna o organizmach zasługujących na to miano – którego władze czekałyby na uzbrojenie się w taki podstawowy oręż aż do chwili, gdy u jego granic wybuchnie najprawdziwsza wojna z prawdziwych. W dodatku państwo leżące nie gdzieś na skraju historii, ale przeciwnie – morderczo doświadczone graniczeniem „od zawsze” z niekryjącym swoich nieprzyjaznych zamiarów zaborczym imperium, od wielu lat bezceremonialnie panoszącym się na jego własnym odcinku międzynarodowego gazociągu.
Z tą różnicą, że władze Rzeczypospolitej miały nie prawo do przyznania sobie takiego prawa, ale obowiązek jego przyznania. A nie przyznając sobie takiego prawa, prawo złamały. Nie ich bowiem prawem, lecz obowiązkiem – i to konstytucyjnym – jest strzeżenie żywotnych interesów państwa polskiego. A zachowanie kontroli nad strategicznymi dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej branżami bez cienia wątpliwości takim żywotnym interesem jest.
Za dotychczasowy brak tego uprawnienia w gestii polskich władz w pierwszym rzędzie winę ponoszą wszyscy prezydenci i premierzy III RP – w proporcji do czasu, jaki sprawowali urząd. Oby za to ich karygodne zaniechanie nie przyszło nam zapłacić ceny, której płacić byśmy nie chcieli. Oby pospiesznie przyznające sobie dopiero teraz tę prerogatywę władze Polski zdążyły się w nią wyposażyć, zanim dojdzie do czegoś naprawdę złego, bo to by oznaczało, że któreś z kluczowych polskich przedsiębiorstw z newralgicznych dla interesów naszego państwa sektorów wpadłoby we wrogie ręce. Czego bolesnym przedsmakiem była niedawna próba wrogiego przejęcia Grupy Azoty przez rosyjski koncern Akron.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.