Czwartek to ważny dzień dla obrońców życia. W polskim parlamencie rozpocznie się dyskusja nad projektami ustaw liberalizującymi dostęp do aborcji. Organizacje pro-life ustawiły przed Sejmem dzwon, który ma obudzić sumienia posłów i skłonić ich od odrzucenia zmian zaproponowanych przez Lewicę, Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę. Z kolei w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie nad rezolucją, wyrażającą poparcie europosłów dla włączenia „prawa do aborcji” do Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej. W związku z nadchodzącym głosowaniem, eksperci Instytutu Ordo Iuris przygotowali memorandum, które dowodzi, że „prawo do aborcji” nie zostało ustanowione w żadnym akcie prawa międzynarodowego
Bodnar: Odpowiedzialność prezydenta
W przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, że debatowanie nad zmianami w prawie dotyczącymi aborcji nie ma w tej chwili sensu z powodu spodziewanego sprzeciwu prezydenta. Jak wskazują niektórzy komentatorzy, nawet jeśli Sejm przyjmie projekt dopuszczający zabijanie dzieci do 12. tygodnia ciąży, to Andrzej Duda i tak zawetuje takie rozwiązanie. Co na ten temat myśli minister sprawiedliwości Adam Bodnar?
Polityk przyznał, że argument o bezcelowości podejmowania prób zmian z powodu prezydenckiego weta "słyszy cały czas w kontekście ustaw dotyczących sądownictwa".
– Tylko że z punktu widzenia wyborców to nie ma tak wielkiego znaczenia. To znaczy oczywiście, wyborcy chcieliby sprawczości i tego, żeby pewne rzeczy doprowadzić do końca, ale wyborcy będą rozliczali rządzących za to, czy wykonują swoją pracę i skoro coś naobiecywali, to muszą po prostu odrobić zadanie domowe i przeprowadzić dyskusję, procedować z ustawami w odpowiednim tempie i doprowadzić do ich uchwalenia. Później to już odpowiedzialność po stronie prezydenta za to, jakie decyzje zostaną podjęte – powiedział na antenie radiowej "Trójki".
Czytaj też:
Kard. Ryś o aborcji: Niech parlamentarzyści będą ludźmi sumieniaCzytaj też:
Przesłanka zdrowia psychicznego furtką do aborcji na życzenie