Wkrótce ujawnimy nowe nagrania załogi tupolewa, które dotąd nie były znane – deklarował Antoni Macierewicz w 2016 r. Rzeczonych nagrań do dzisiaj nie opublikowano. To tylko jeden z przykładów tego, jak szef podkomisji smoleńskiej traktował polską opinię publiczną, a także obraz tego, jak PiS zaczął z biegiem lat instrumentalnie wykorzystywać tragedię smoleńską dla politycznych zysków i budowy mitu.
Samo pojęcie „mitu” nie ma tu zresztą wydźwięku pejoratywnego. To oczywiste, że nowoczesna, masowa polityka opiera się na mitach – wielkich narracjach symplifikujących złożone procesy i wydarzenia. Mit smoleński tymczasem stanowił ważny składnik tożsamości PiS po 2010 r. To, że był on oparty na prawdziwej tragedii oraz kompromitujących poczynaniach ówczesnego rządu Donalda Tuska, sprawiał, że miał on w sobie tak wielką moc – scementował PiS, niemal przyniósł Jarosławowi Kaczyńskiemu zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2010 r., a następnie dał politykom partii poczucie uczestnictwa w wielkiej misji. Po tragedii w Smoleńsku nie chodziło już wyłącznie o zdobycie władzy, ale o dotarcie do prawdy oraz godne upamiętnienie zmarłych przyjaciół.
Z czasem jednak opowieść o wielkiej narodowej tragedii została zastąpiona teorią zamachu i antypolskiego spisku. Teraz – po 14 latach od katastrofy prezydenckiego tupolewa oraz po ośmiu latach samodzielnych rządów Jarosława Kaczyńskiego, gdy to PiS miał w rękach wszelkie narzędzia do wyjaśnienia tragedii – prezes partii brnie dalej w narrację o zamachu na polskiego prezydenta, mimo że podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza nie tylko niczego nie wyjaśniła, lecz także skompromitowała całe śledztwo. Najnowsze doniesienia w tej sprawie stawiają byłą władzę w wyjątkowo niekorzystnym świetle.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.