Wiesław Chełminiak | Japończycy, okupując przez 35 lat Koreę, dopuścili się wielu bezeceństw i nie chcą nawet za to przeprosić.
Z odsieczą przychodzi kino – najbardziej terapeutyczna ze sztuk. W „Duchu” cesarskie służby, choć dwoją się i troją, nie potrafią powstrzymać miejskiej partyzantki, która zagięła parol na nowego gubernatora Seulu. W ojczyźnie Hansa Klossa i„wojennych dziewczyn” akcje Korpusu Cieni powinny wzbudzać odruchową sympatię (jeśli nie entuzjazm). Tymczasem widownia sprawiała wrażenie skonfundowanej. Może zaskoczył ją eklektyzm, balansujący na granicy pastiszu? Twórcy „Ducha” do obowiązkowych eksplozji, strzelanek, naparzanek, ucieczek, pościgów i turbopatriotyzmu dodali bowiem kilka przypraw, zmieniających smak potrawy. Fakt, że akcja rozgrywa się w 1933 r., posłużył jako pretekst do złożenia hołdu najjaśniejszej wówczas gwieździe Hollywood.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.