DoRzeczy.pl: Zebrano 150 tys. podpisów pod referendum ws. wprowadzenia Zielonego Ładu. Jak pani ocenia ten pomysł?
Beata Kempa: Referendum to jest bardzo dobry pomysł. Zwłaszcza, że jest to inicjatywa "Solidarności", czyli oddolna. Dzisiaj wielu Polaków obawia się skutków Zielonego Ładu. Obawia się zmuszania nas do takich decyzji, jak wymuszone remonty, modernizacja budynków, wymiana kotłów, które dwa-trzy lata temu były wymienione. Dziś pojawiają się nowe wydatki, choć ludzie spłacają jeszcze pożyczki zaciągnięte na poprzednie inwestycje. Polacy boją się wyśrubowanych norm, nowych certyfikatów, które określą komisje i instytucje UE. Dodatkowo mamy wykluczenie komunikacyjne, drogie samochody elektryczne. W ludziach pojawia się lęk, zatem nie dziwi mnie, że tak wiele osób podpisało się pod wnioskiem pod referendum.
A czy Zielony Ład jest ograniczeniem swobód obywatelskich?
Oczywiście. Oprócz tego, że wszystkich będzie to dużo kosztować, bo UE nie ma środków na to klimatyczne szaleństwo, będą do tego nakładane nowe unijne podatki, jak nowy ETS, to jeszcze nakazuje nam się kupowanie samochodów elektrycznych, czy wymianę ogrzewania. To jest ingerencja w naszą wolność. Polacy wyrazili to bardzo dużą manifestacją w Warszawie.
Była pani na manifestacji?
Tak.
Jakie są pani wrażenia?
Najbardziej cieszy mnie bardzo dużo liczba młodych osób biorących udział w tym wydarzeniu. Rozmawiałam z nimi. Młodzi mówią, że popierają walkę o klimat, czyste powietrze, zdrowe życie, jednak nie kosztem ubóstwa i wolności. To naprawdę bardzo ważne słowa, szczególnie cieszą, gdy padają z ust młodego pokolenia, które pokazuje, że myśli rozsądnie. Proszę zauważyć, że ponad pół miliona miejsc pracy zniknie w związku z Zielonym Ładem. Miejsca pracy związane z zieloną energię nie zrekompensują tej straty.
Czy w pani ocenie premier Donald Tusk może coś zrobić żeby zablokować ten projekt?
Dokumenty Zielonego Ładu nie powstały wczoraj, czy przedwczoraj, a Donald Tusk do tej pory nie zrobił nic. Widzimy, jak głosowali jego posłowie, czy jego rodzina polityczna. Wiadomym jest, że rząd i Donald Tusk nie zrobią nic, aby zatrzymać to szaleństwo. Dlatego w Parlamencie Europejskim potrzebna jest większość dla konserwatystów, która najpierw postara się zatrzymać to szaleństwo, a później wyrzuci dokumenty do kosza.
Czytaj też:
Protest "Solidarności" w Warszawie. Ratusz podał dane o frekwencjiCzytaj też:
Kampania europejska PiS. Kurski ujawnił swoją rolę
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.