DoRzeczy.pl: Panie doktorze, rozmawiamy po zamachu na premiera Słowacji Roberta Fico. Szef rządu przeżył, a jego stan się poprawia. Niewątpliwie był to szok dla Słowacji i całego naszego regionu. Słowaccy politycy i dziennikarze mówią o ogromnej polaryzacji. Jak wyglądała sytuacja polityczna w tym kraju przed zamachem? Skąd tak duże emocje?
Dr Łukasz Lewkowicz: Mieliśmy maraton wyborczy na Słowacji. 30 września ub. roku były wybory parlamentarne i Robert Fico po raz czwarty powrócił do władzy, gdy stworzył koalicyjny rząd. Stosunkowo niedawno odbyły się wybory prezydenckie i wygrał je również przedstawiciel obozu rządowego, czyli lider koalicyjnej partii HLAS-Socjalna Demokracja Peter Pellegrini. Można więc powiedzieć, że obóz związany z Robertem Fico rządzi na Słowacji od kilku miesięcy, ale na pewno nie był to do końca spokojny okres, choć po wcześniejszych rządach centroprawicy, Słowacy oczekiwali większej stabilności. Jednak pewne reformy, które zapowiedział rząd Roberta Fico wzbudziły dużo kontrowersji, zwłaszcza wśród opozycji. Przykładowo niedługo po zaprzysiężeniu, rząd słowacki zaczął reformować wymiar sprawiedliwości. Wymienił też osoby w najważniejszych, strategicznych instytucjach zajmujących się bezpieczeństwem. Natomiast na początku tego roku zaczęto dyskusję i zmiany dotyczące mediów publicznych. Robert Fico wielokrotnie wypowiadał się negatywnie na temat części tych liberalnych, prywatnych mediów działających na Słowacji. To już wzbudziło niepokój części społeczeństwa i partii opozycyjnych takich jak Progresywna Słowacja, KDH czy SAS. Już od zeszłego roku mieliśmy w dużych czy mniejszych miastach manifestacje antyrządowe. Sytuacja polityczna była więc napięta. Z jednej strony była stabilna, bo nowy rząd w dużym stopniu budował swoją popularność na transferach socjalnych. Pamiętajmy, że SMER w różnych zawsze stawiał na te kwestie, jak np. na pomaganie emerytom, czy rodzinom. Z drugiej strony politycznie mieliśmy sytuację napiętą.
Nieco ponad miesiąc temu Robert Fico opublikował w swoich mediach społecznościowych krótkie nagranie, w którym wskazywał, że sytuacja jest tak napięta, że może dojść do zamachu na któregoś z czołowych polityków rządowych.
Dokładnie. Ten dyskurs polityczny pomiędzy politykami dwóch obozów w parlamencie słowackim był bardzo agresywny, brutalny. Pamiętajmy, że były wybory prezydenckie, w których kandydowało dwóch wyrazistych kandydatów. Obóz rządzący miał Petera Pelegriniego, a część opozycji miała Iwana Korczoka. Im bliżej było wyborów, ten dyskurs się zaostrzał. Pamiętajmy, że w pierwszej turze wygrał Iwan Korczok kilkuprocentową przewagą. Wówczas Peter Pellegrini się zmobilizował i próbował zaktywizować skrajnie lewicowy i prawicowy elektorat, który decyduje często o wygranej. Wtedy zaczęto atakować kontrkandydata, czy też środowiska polityczne, które go wspierały. I dzięki temu Pellegrini wygrał de facto, bo udało się zmobilizować właśnie m.in. ten bardzo ekstremistyczny elektorat, który jest na Słowacji bardzo ważny.
Warto dodać, że urzędująca prezydent Zuzanna Caputova nie zdecydowała się walczyć o reelekcję. Otwarcie mówiła, że otrzymywała groźby i realnie obawiała się o swoje bezpieczeństwo.
To prawda. Zuzana Caputova była liderką sondaży. Być może, gdyby wystartowała na drugą kadencję, to by wygrała wybory, choć tego się już nie dowiemy. Natomiast rok przed końcem swojej kadencji zdecydowała się ogłosić, że nie będzie ubiegać się o reelekcję. Nie dość, że atakowano ją politycznie, to atakowano również jej rodzinę. Dochodziło wręcz do fizycznych ataków na dom, w którym mieszka pod Bratysławą i to mimo, że miała tam ochronę. Miały miejsce ataki na jej córki, na jej życie prywatne, bo jest rozwódką. W przekazie medialnym atakowano to, że ma nieustabilizowane życie prywatne, ale równolegle atakowano ją politycznie za to, że jest np. jakąś "marionetką amerykańską", "marionetką Sorosa". Prawdopodobnie nie wytrzymała tego psychicznie i stwierdziła, że nie ma to sensu. Natomiast część polityków opozycji, w tym zapewne Iwan Korczok liczyli na to, że Caputova się jakoś zaangażuje w tę kampanię wyborczą i na przykład wesprze opozycję, ale do tego nie doszło. To oznacza, że prawdopodobnie będzie kończyła całkowicie z życiem politycznym.
Czas w polityce odgrywa ogromną rolę, o wielu rzeczach wyborcy potrafią zapomnieć, ale jak to jest, że Robert Fico, którego rząd upadł w 2018 roku w wyniku gigantycznego wstrząsu po zamordowania dziennikarza Jana Kuciaka i jego narzeczonej, wrócił na urząd premiera i utrzymuje się w pierwszej lidze słowackiej polityki?
Robert Fico to polityk doświadczony, który jest w polityce od końca lat 80., a pod koniec lat 90. założył partię SMER i do dzisiaj jej lideruje. Warto pamiętać, że Fico początkowo wycofał się z bieżącego życia politycznego, bo poza tym, że przestał być premierem, to wiemy, że miał problemy zdrowotne. Pojawiły się również informacje, że miał chorobę alkoholową, ale przezwyciężył to wszystko i wrócił. Pamiętam jeszcze przed kampanią parlamentarną, jak Robert Fico zaczął dodawać takie krótkie filmiki do mediów społecznościowych, na których np. ćwiczył, biegał i zaczął pokazywać swoją tężyznę fizyczną.
W kampanii był bardzo aktywny. Fico i jego współpracownicy jeździli do każdej malutkiej miejscowości na Słowacji, żeby przekonywać wyborców. Wydaje mi się, że on po prostu myślał strategicznie. Wykorzystał również trudną sytuację polityczną poprzedniego rządu, bo poprzedni, centroprawicowy rząd składał się na początku z czterech partii. To przełożyło się na chaotyczne rządzenie, choć miał też bardzo trudne warunki, ponieważ najpierw był COVID, a później mieliśmy pełnoskalową wojnę, co też dotknęło gospodarczo Słowaków.
Poprzedni rząd był wewnętrznie skłócony. Nie było tam jednego lidera na miarę Roberta Fico, który by jakoś tę koalicję spajał. W ostatnim roku przed wyborami jedna z partii wyszła z koalicji, rząd stracił większość i nie mógł jej przez wiele miesięcy znaleźć, co sprawiło, że mieliśmy rząd techniczny przez pół roku. W tym czasie Robert Fico był bardzo aktywny i krytykował rząd za obostrzenia covidowe, za program szczepień, a później krytykował za udzielanie pomocy wojskowej dla Ukrainy. I dzięki temu zyskiwał zwolenników. Fico był konsekwentny i myślał strategicznie. Robił kampanię pod ludzi, obiecywał stabilność polityczną, obiecywał transfery socjalne i to, że nie będzie pomocy dla Ukrainy. I to się bardzo wielu ludziom podobało. Ostatecznie SMER wygrał, aczkolwiek też trzeba podkreślić, że to zwycięstwo nie było jakieś olbrzymie. W ostatnich wyborach SMER dostał dwadzieścia kilka procent. Natomiast plusem Roberta Fico była zdolność koalicyjna. On jest bardzo pragmatycznym, myślącym strategicznie politykiem, który ma zdolność koalicyjną i ma doświadczenie w tych różnych układankach koalicyjnych. Natomiast na pewno w pewnych względach wystąpiła u niego ewolucja, bo widać, że ma pewne skłonności do reformowania państwa pod swoim kątem. Chodzi np. o reformę wymiaru sprawiedliwości, czy obniżanie kar za przestępstwa korupcyjne.
Opozycja mówi, że chce chronić sam siebie.
Trochę tak, bo już miał być postawiony przed sądem wcześniej, tylko zabrakło kilku głosów, żeby mu uchylić immunitet. W jakimś stopniu chronił w tym zakresie siebie, czy swoich kolegów ze SMERu. Podobnie jest z mediami. Dlaczego chce te media publiczne, czy nawet prywatne wziąć gdzieś pod kontrolę? Dlatego, że on jest w nich krytykowany cały czas. Zresztą on zawsze był z mediami na bakier. Przypomnę, że wiele lat temu, gdy był atakowany przez media, to określił wtedy dziennikarzy jako prostytutki. W swoich filmikach wymieniał ostatnio konkretne media i mówił, że one są antysłowackie i nie działają w interesie państwa. Miał więc interes osobisty w tym, żeby te reformy robić, ale w ostatnim czasie Unia Europejska zaczęła się przyglądać temu, co robi Robert Fico i trochę mu pogroziła palcem.
Do sieci przedostało się niedawno krótkie nagranie z zamachowcem, na którym mówi on m.in., że nie podobała mu się reforma mediów. Teoretycznie może wskazywać to na jakieś kwestie wewnętrzne. Czego pan się teraz spodziewa, jeśli chodzi o sytuację na Słowacji? Deeskalacji, czy wręcz przeciwnie, zaostrzenia dyskursu?
Trzeba wziąć pod uwagę takie czynniki, jak np. to, co będzie z Robertem Fico. Nie wiemy, czy będzie mógł powrócić na urząd premiera. Po drugie, za kilka tygodni mamy wybory do europarlamentu i cały czas trwa kampania wyborcza. Na razie liderem sondaży jest największa opozycyjna partia, Progresywna Słowacja, ale stabilne poparcie ma również SMER. Wydaje mi się, że politycy tych partii na pewno będą musieli się jakoś do tej kwestii odnieść. Natomiast, czy uda się te podziały jakoś zniwelować? To jest bardzo trudne pytanie. Śledziłem dyskurs polityczny w mediach słowackich i zauważyłem, że przede wszystkim politycy tego obozu rządzącego bardzo negatywnie wypowiadali się o adwersarzach. Wprost mówili, że to opozycja jest winna temu, że jest taka atmosfera polityczna na Słowacji, że oni doprowadzili do tego, że ten człowiek z nienawiści dokonał tego czynu. Z drugiej strony też się pojawiły głosy krytyczne wobec obozu rządzącego, że to on stworzył taką atmosferę, która doprowadziła do tego zamachu. Wydaje mi się, że przynajmniej do wyjaśnienia sprawy z Robertem Fico i do wyborów na początku czerwca ta sytuacja będzie napięta. Natomiast później prawdopodobnie już będzie trwała deeskalacja, ale niewątpliwie politycy będą wykorzystywali to w kampanii.
Cała rozmowa: