MACIEJ PIECZYŃSKI: 1 maja minęło 20 lat Polski w Unii Europejskiej. Zapewne taki euroentuzjasta jak Wojciech Cejrowski hucznie świętował tę wiekopomną rocznicę. A już zupełnie poważnie: te dwie dekady to o dwie dekady za dużo?
WOJCIECH CEJROWSKI: Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co nam Unia dała, natomiast da się pokazać, co zniszczyła lub niszczy. Kopalnie, elektrownia Turów, przemysł cukrowniczy, polskie kutry na Bałtyku; byliśmy światowym potentatem dostaw surowca do produkcji papierosów mentolowych – zniszczone, skóry na futra eksportowaliśmy nawet do USA – zniszczone.
Listę zniszczeń da się stworzyć, a listy pożytków się nie da, bo nie wiemy, co by w Polsce było, gdyby Polski w Unii nie było.
Ktoś może wskazywać różne inwestycje z funduszy europejskich i mówić, że tego by nie było, gdyby nie Unia, ale to żaden dowód. Bo… może gdyby nie Unia, to byłoby coś lepszego, co byśmy zbudowali za własne pieniądze, bez tych wszystkich ograniczeń, które idą za każdą unijną dotacją.
Jedną z koszmarnych konsekwencji bycia w Unii jest to, że wójt w gminie przestał myśleć o tym, jak zarobić forsę na miejscu, jak stworzyć takie warunki, by w gminie była produkcja, która generuje podatek dochodowy, i gmina w ten sposób ma forsę na drogi, kanalizację i inne takie. Dzisiejszy wójt myśli o tym, jak zdobyć darmową kasę z Unii, a nie jak wygenerować forsę w gminie.
Fundusze unijne to to samo co chwilówki – łatwo się bierze, ale to jednocześnie najdroższa forsa na świecie. Kto się kiedyś wpakował w chwilówkę, ten wie. A Polska jako państwo wpakowała się 20 lat temu.
W ramach Unii jesteśmy państwem podległym, a do tego w stanie likwidacji, a nie rozwoju.
Jest pan w stanie powiedzieć cokolwiek dobrego o Unii Europejskiej?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.