DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia reakcję polskiego rządu i dyplomacji na wwiezienie przez niemiecką policję migrantów do Polski?
Paweł Jabłoński: Reakcja jest praktycznie żadna. Wyrażenie niezadowolenia w kilku wypowiedziach publicznych, wskazanie, że ktoś z kimś o czymś rozmawiał, a później okazuje się, że ta rozmowa była szczątkowa, to tak naprawdę zero reakcji. Powinniśmy zrobić trzy konkretne rzeczy. Po pierwsze, ambasador Niemiec powinien zostać wezwany w trybie pilnym do MSZ-u i tam otrzymać stanowczą notę protestacyjną. To normalna zasada w dyplomacji. Jeśli Polska nie wykonuje jakiegoś działania, to Niemcy rozumieją to w języku dyplomacji jako zaakceptowanie takiego stanu rzeczy. Po drugie, należy przywrócić kontrolę w strefie Schengen, takie jak wystawiają Niemcy. Tam stoją funkcjonariusze i obserwują, jakie pojazdy wjeżdżają do Niemiec. Powinniśmy robić to samo. Po trzecie, powinniśmy w tej sytuacji domagać się ukarania winnych. Doszło do złamania prawa. Jacyś funkcjonariusze niemieccy wjechali na nasze terytorium, bezprawnie przywieźli osoby nieznanego pochodzenia. To nie jest zwykłe niedopatrzenie a przestępstwo, które powinno być ścigane. Powinno być śledztwo z udziałem polskich prokuratorów, a winni muszą być ukarani. Tego powinniśmy się domagać, jeśli tego nie będziemy robić, to takie zachowanie będzie się powtarzało.
Gdyby w Polsce rządził PiS, to taka sytuacja nie miałaby miejsca?
Taka sytuacja nie miała miejsca, kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Kiedy Niemcy próbowali odsyłać różne osoby, to było to weryfikowane. Nie było przywożenia dowolnych ludzi. Są procedury w ramach których można odsyłać różne osoby, ale zawsze musi to być zweryfikowane, w tym wypadku przez Straż Graniczną. Na ten moment wygląda na to, że rządzący wierzą Niemcom we wszystko i boja się zaprotestować choćby jednym słowem.
Czytaj też:
Rzońca: Koalicja czołobitnie melduje wykonanie kolejnych poleceń Scholza i BrukseliCzytaj też:
Tumanowicz: Podejście Tuska do migracji i granicy to PR