Nieprawda o małym atomie

Nieprawda o małym atomie

Dodano: 
Elektrownia jądrowa, zdjęcie ilustracyjne
Elektrownia jądrowa, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / OLIVIER HOSLET
Odpowiedź doktora Piekarza pt. „Prawda o małym atomie” na mój artykuł pt. „Mały atom, duży problem” jest dla czytelnika dysponującego ogólną wiedzą trudna do weryfikacji.

Proponuję więc na wstępie rozliczyć autora, czy rzetelnie odniósł się do moich argumentów.

  1. Na Zachodzie nie istnieje żaden ukończony projekt SMR oferowany do komercyjnego wykorzystania. Wszystko, co wiemy o ich bezpieczeństwie, wydatkach inwestycyjnych oraz przyszłych kosztach produkcji energii pochodzi od dostawców technologii, dlatego nie należy podchodzić do nich ostrożnie.

Polemista pomija ten argument w swojej odpowiedzi.

  1. Technologia wodno-wrząca opracowana w latach ’50 XX wieku w unowocześnionej wersji opracowanej w latach ’90 nigdy nie została wdrożona, a to w niej ma być zaprojektowany reaktor BWRX-300 proponowany przez General Electric – Hitachi i firmę Orlen Synthos Green Energy.

Adwersarz nie zaprzecza temu argumentowi, przykrywając ten fakt zwodniczym przywołaniem licznych wdrożeń starszej wersji tej technologii w dużych reaktorach. Nie zaprzecza też faktowi, iż Polski Program Energetyki Jądrowej stwierdza, że po awarii elektrowni w Fukushimie, w Europie (i Japonii) wygaszono wszystkie reaktory działające w tej technologii. Owszem, jest pytanie czy uruchamiać reaktory, których budowa rozpoczęła się wcześniej i zainwestowano w nie ogromne środki finansowe. Nie zmienia to jednak faktu, że „zminiaturyzowanie” technologii wodno-wrzącej w wersji w której nie wybudowano żadnego dużego reaktora będzie ryzykiem większym, niż „miniaturyzowanie” technologii wodno-ciśnieniowej, w której zostały zbudowane i funkcjonują duże reaktory.

  1. Polska ma daleko nie wystarczające kadry, by nawiązać z dostawcami technologii rzetelny dialog, dlatego wzorem Czech czy Wielkiej Brytanii, dysponujących przemysłem jądrowym, SMR dla Polski powinien być wybrany w trybie konkurencyjnym, który pozwoli wykorzystać know-how każdego z nich do odkrywania słabości ofert konkurentów.

Autor pomija ten argument w swojej odpowiedzi. Projekt reaktora BWRX-300 nie został wybrany w trybie konkurencyjnym. Orlen Synthos Green Energy sp. z o.o. ani nikt w Polsce, w szczególności PKN Orlen czy banki państwowe które dostarczyły środki finansowe na ten projekt, nie ma praktycznego doświadczenia, by taką wszechstronną ocenę reaktora przeprowadzić. Stawianie już dziś na któregokolwiek dostawcę i niesprawdzoną technologię, z wykluczeniem innych rozwiązań, może prowadzić do negatywnych konsekwencji dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. Nota bene, dr Piekarz powołuje się na przykład Szwecji, która do ostatniego etapu wybrała dwa reaktory, w tym BWRX-300. No właśnie, Szwedzi wybrali m.in. BWRX-300 ale w trybie konkurencyjnym. Zalety takiego trybu dostrzegł kraj, który ma daleko większe know-how niż Polska w energetyce jądrowej. Dlaczego, Autorze, nie wyciągasz z tego argumentu wniosków dla siebie?

  1. Istnieje ograniczona liczba optymalnych dla SMR lokalizacji w Polsce, toteż „hurtowe” ich rezerwowanie poprzez występowanie i otrzymywanie decyzji zasadniczych pod nie istniejący projekt reaktora daje niemerytoryczną przewagę konkurencyjną grupie Synthos Green Energy nad dostawcami, których projekty mogą okazać się dla Polski lepsze. Nadto, rozpoczęcie budowy wielu reaktorów, nim prawdopodobnie pierwszy reaktor w Kanadzie ukończy pierwszy cykl paliwowy, a wychwycone niedoskonałości nie zostaną poprawione i certyfikowane, będzie budową szeregu prototypów z obciążeniami jakie mają pionierskie urządzenia. Spółka może ponosić takie ryzyko, państwo nie.

Dr Piekarz ignoruje powyższy argument w swojej odpowiedzi.

Czytelnik oprócz powyższych uników zasypany został wieloma informacjami i argumentami trafnymi, ale nie adekwatnymi dla naszego sporu. Po co została przywołana narracja na temat dramatycznego niedoczasu Polski w spełnianiu wymogów bez emisyjnej gospodarki? Lub korzyści dla gospodarki z posiadania rozwiniętego sektora jądrowego? Albo że Europa popiera SMRy? Zgadzam się z tym, tylko czy z „chciejstwa” wyniknie szybsze projektowanie nieistniejących reaktorów lub szkolenie kadr nuklearnych, których brak to rzeczywista pięta achillesowa Polski?

Z wypowiedzi polityków poprzedniego i obecnego rządu można wyciągnąć wniosek, iż negatywna opinia ABW o projektach firmy, której dr Piekarz jest pracownikiem nie wynikała z negatywnej oceny aspektów technologicznych, a niedostatecznego zabezpieczenia interesów państwa w spółce Orlen Synthos Green Energy. Ten aspekt w przypadku KGHM jest przejrzysty, toteż pozytywna opinia Agencji nie jest stosowaniem odmiennych standardów, jak sugeruje Autor. Uchyla to adekwatność dużej części polemiki. Np. w którym miejscu mojego artykułu wykazywałem przewagę konkurencyjnych technologii, zwłaszcza firmy Nuscale nad BWRX-300, że Autor tak znaczną część odpowiedzi poświęcił niedoskonałościom konkurenta zasypując czytelnika nieprzydatną dla naszego sporu wiedzą? Opowiadam się za konkurencyjnym trybem wyboru i autor daje piękny przykład, jak to powinno działać – państwo powinno wysłuchać także „odpowiedników” dr Piekarza u innych dostawców na temat zachwalanego przez niego rozwiązania. Wtedy może nasza wiedza realnie się poszerzy ponad promocyjne deklaracje dostawców technologii.

Nie jestem adwokatem rozwiązania firmy Nuscale i dlatego nie podnosiłem w swoim artykule tego, że jest to jedyny SMR, który został certyfikowany przez amerykański dozór jądrowy, o którym to szczególe dr Piekarz nie chce czytelników poinformować w swojej szczegółowej krytyce konkurenta. A reaktorowi BWRX-300 do takiej certyfikacji daleko. Cóż, takie zbójeckie prawo konkurencji, a my bądźmy ostrożni w przyjmowaniu wybiórczej argumentacji firm komercyjnych.

Na marginesie zauważam, że Autor polemiki sprezentował mi argument podważający narrację Orlen Synthos Green Energy, jakoby wszelkie wątpliwości wobec projektu rozwiewa wsparcie dla reaktora projektu General Electric przez rząd USA. Ten sam rząd, który ustami prezydenta J.Bidena wsparł projekt firmy Nuscale w Rumunii. Rozumiem, że w opinii dr Piekarza Stany Zjednoczone wciskają swojemu rumuńskiemu sojusznikowi nieudaną technologię nuklearną. A może wciskają też nieudaną technologię Polsce projektu General Electric i wdrażaną przez Orlen Synthos Green Energy, skoro zdaniem dr Piekarza, rząd USA potrafi kłamać?

Na koniec muszę się odnieść do argumentów podważających mój „mandat” do zajmowania się energetyką jądrową. Doktor Piekarz utrzymuje, iż projekt któremu rzecznikuje, jest całkowicie prywatny. Zaraz, zaraz – z udziałem Orlenu, czyli spółki kontrolowanej przez Skarb Państwa? Z kredytem udzielonym przez państwowy bank? Z zobowiązaniem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej do finansowania SMRów budowanych przez Orlen Synthos Green Energy? Niech czytelnicy sami sobie ocenią wiarygodność takich oświadczeń. Ja będę bronił roli państwa w energetyce jądrowej wykraczającej poza dostarczanie kapitału, kształcenie kadr i upraszczanie, jak zawsze „biurokratycznych”, procedur.

Dlatego np. stawiam pytanie, dlaczego państwowe środki finansowe za pośrednictwem zagranicznych podmiotów wspomagają rozwój amerykańskiej technologii (co wiąże się z wysokim ryzykiem typowym dla funduszy venture capital), której Polska nie będzie współwłaścicielem i to w sytuacji, skrajnie niskich jako państwo wydatków na badania i rozwój naszych technologii. Jeśli ta technologia byłaby sprawdzona, General Electric nie musiałoby szukać dofinansowania poza USA i dzielić się przyszłymi, krociowymi zyskami, a zamiast tego dzieli się ryzykiem, którego największym „udziałowcem” może się okazać Polska.

To prawda, że najczęściej prywatni przedsiębiorcy efektywniej prowadzą różne przedsięwzięcia, ale nie takie, których horyzont zwrotu z zainwestowanego kapitału przekracza kilka, maksimum kilkanaście lat. W przypadku elektrowni jądrowych to jest kilkadziesiąt lat. W takim horyzoncie czasowym efektywność prywatnego sektora jest niemierzalna. Bez wzięcia na siebie ryzyk przez państwo, projektami w tak długim horyzoncie czasowym prywatny kapitał nie jest zainteresowany. Na kilkadziesiąt elektrowni jądrowych Autor przytacza tylko jeden przypadek, którego budowa miała jakoby skończyć się w zaplanowanym harmonogramie i w budżecie. Mam odmienną wiedzę. Ale nawet ta jedna jaskółka wiosny by nie czyniła. Rozsądne jest założyć, że pierwszy SMR nie zostanie wybudowany przez Orlen Synthos Green Energy do 2030 roku. Tak uważa 50 ekspertów polskich i zagranicznych zaproszonych do ankiety opublikowanej w czerwcu 2023 roku w raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wśród tych ekspertów były trzy osoby z Orlen Synthos Green Energy, a wśród tych trzech osób mój szanowny polemista (s.24, wykres 5, runda II oraz s.54; https://pie.net.pl/wp-content/uploads/2023/06/Reaktory-SMR.pdf). Dlaczego ta data jest ważna? Bowiem jeżeli realistyczną datą, jak widzi ją połowa ekspertów, jest 2038 rok, jeśli nie później, a nawet w optymistycznej wersji 2035 rok, to państwo nie ma powodu, by pod naciskiem lobbystów i dyplomatów podejmować w sprawie SMR szybko byle jakie decyzje. Za podniesienie tej prawdy zostałem nazwany lobbystą, chociaż nie jestem związany z żadną z firm komercyjnych zainteresowanych tym obszarem działalności państwa. Pierwszeństwo ma duży atom, a obu obszarów Polska Agencja Atomistyki, Urząd Dozoru Technicznego i inne państwowe agendy, z powodu dramatycznego deficytu kadr, równocześnie nie „ogarną”, co może skutkować poważnymi komplikacjami dla bezpieczeństwa przyjętych rozwiązań, jakości realizacji budowy oraz ekonomii przedsięwzięcia. Ponieważ Autor nie dostrzegł mojej ironii w pochwale PAA jako światowego lidera wśród dozorów jądrowych w certyfikacji nieistniejącego w ukończonej formie projektu reaktora BWRX-300, napiszę wprost – przy dramatycznym braku doświadczenia Agencji, wysforowanie się na lidera w certyfikowaniu nowego rozwiązania jądrowego to brak powagi narażający na śmieszność wszystkich, którzy chcą się tym przechwalać.

Jeśli zaś chodzi o zupełnie pozamerytoryczne zarzuty dotyczące „plemienności”, populizmu i upolityczniania tematu SMR-ów, co jakoby charakteryzuje moją wypowiedź, niech czytelnicy sami ocenią, czy choć w jednym miejscu dałem wyraz jakimkolwiek politycznym sympatiom lub niechęciom. Wolałbym, by dr Piekarz gdy ze mną polemizuje pisał że jestem głupi i niekompetentny, niż manipulant i lobbysta nieokreślonych interesów.

Piotr Ciompa – do listopada doradca ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego, były prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych S.A.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także