DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia wyniki pierwszej tury wyborów parlamentarnych we Francji?
Kacper Kita: Jest to niewątpliwie największy sukces w historii Zjednoczenia Narodowego (dawniej Frontu Narodowego). Przez pięćdziesiąt lat to środowisko, czy szerzej rodzina Le Pen, nie potrafiło zdobyć więcej niż jednego mandatu. Dziś widzimy, że Marine Le Pen weszła na poziom zdobycia 238 mandatów, a w drugiej turze pomiędzy 260-300 mandatów. To wielki sukces. Pierwsze zwycięstwo w krajowych wyborach.
Dopiero?
Wcześniej zdarzały im się zwycięstwa w wyborach regionalnych, czy do Parlamentu Europejskiego, jednak wybory krajowe to coś innego. Zwycięstwo nie jest z na tyle dużą przewagą, żebyśmy mieli pewność, co wydarzy się drugiej turze. Zobaczymy wielką mobilizację lewicy oraz centrum, żeby zatrzymać zdobycie większości przez LePenistów. Będzie to bardzo zażarta walka o wywalczenie większości. Ciekawym jest również to, że obóz Macrona spadł na trzecie miejsce. Francja długofalowo idzie znów w kierunku takiego podziału dwubiegunowego, gdzie mamy narodową prawicę i obóz Le Pen, a z drugiej strony skrajną lewicą Jean-Luca Melenchona.
Wychodzi na to, że Marine Le Pen nie może jeszcze świętować, bo być może uda się utworzyć lewicy koalicję?
Druga tura wyborów będzie rozstrzygająca. Nie wiemy, czy Le Pen zdobędzie samodzielną większość. Natomiast na pewno jest to dla niej duży sukces. Zjednoczenie Narodowe zwiększy 2-3-krotnie liczbę posłów i pierwszy raz wygrywa wybory. Nie wiemy też, czy będzie w stanie sformułować większość sama, czy w koalicji z goullistami. Natomiast tu również nie jest sprawa oczywista. Nie wiadomo, czy Le Pen opłaca się teraz przejąć władzę przy tak niestabilnej większości.
Jakie jest inna wyjście?
Być może bardziej opłaca się być silnym w opozycji, posiadając status quo, patrząc przy tym jak niestabilny i niepewny rząd lewicy próbuje sobie poradzić. Natomiast później można w 2027 roku podjąć próbę przejęcia pełnej władzy podczas wyborów prezydenckich. Zatem uważam, że Le Pen nie będzie się za wszelką cenę pchała teraz do władzy, choć jak będzie miała możliwość jej objęcia, to zrobi to.
Czy histerię lewicowo-liberalnych środowisk we Francji możemy porównać do tego, co dzieje się w Polsce?
Histeria jest gigantyczna. Powiedziałbym nawet, że większa niż w Polsce. Przez ten tydzień do drugiej tury wyborów będziemy słyszeć, że głos na Le Pen, to głos na Hitlera i Putina w jednej osobie. Tak to zresztą wyglądało w przeszłości. Mamy manifestację lewicy w Paryżu, mamy podobną jak w przeszłości próbę stworzenia frontu republikańskiego. Tak już było, kiedy w 2002 roku ojciec Marine Le Pen był w drugiej turze wyborów i wypowiadali się przeciwko niemu niemal wszyscy – związki zawodowe, episkopat, publicznie masoneria. nauczyciele itd. Dziś będzie podobna próba wywołania takiego frontu, jednak będzie to znacznie trudniejsze. Marine Le Pen przez ostatnie lata znacznie się "znormalizowała". Dodatkowo w swojej narracji twierdzi, że to nie ona jest zagrożeniem, wręcz ona mobilizuje po swojej stronie wszystkich rozsądnych, w tym umiarkowanych, przeciwko skrajnej lewicy. Le Pen stara się odwrócić narrację i twierdzi, że to ona broni porządku i normalności.
Czytaj też:
Prezydent uderza w rząd. "Ja rozumiem, że lotnisko jest w Berlinie, ale..."Czytaj też:
Tusk: Torturowanie księdza? To jest taki absurd, że nie chce mi się tego komentować
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.