Dlaczego spadły zyski Orlenu? Ekspert wskazuje dwa główne powody

Dlaczego spadły zyski Orlenu? Ekspert wskazuje dwa główne powody

Dodano: 
Stacja paliw Orlen, zdjęcie ilustracyjne
Stacja paliw Orlen, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Flickr / CC BY-SA 2.0
Dwa główne powody spadku wyników Orlenu to koniec nadmiarowych zysków z czasów kryzysu oraz zaangażowanie spółki w mrożenie cen gazu – mówi DoRzeczy.pl Wojciech Jakóbik z Ośrodka Bezpieczeństwa Energetycznego.

Damian Cygan: Opozycja krytykuje rząd za spadek zysków Orlenu. Jakie są rzeczywiste powody gorszych wyników finansowych spółki?

Wojciech Jakóbik: Po pierwsze, skończyły się nadmiarowe przychody z czasów kryzysu energetycznego. Po drugie, Orlen był obciążony finansowaniem mrożenia cen gazu, na co wydał 7 mld zł. Te dwa czynniki mają największe znaczenie dla kondycji tej spółki. Choć w październiku 2023 r. doszło do zmiany władzy, to nie została podjęta żadna decyzja strategiczna, która znacząco wpłynęłaby na stan Orlenu. Zatem z jednej strony opozycja będzie miała problem z udowodnieniem, że w Orlenie ktoś coś zepsuł. Ale z drugiej strony obecna władza jeszcze nie pokazała, co jej zdaniem było na pewno nie tak w Orlenie za poprzednich rządów, ponieważ nie podjęła żadnej zmiany kursu. Trzeba więc patrzeć obiektywnie na sytuację, bo warunki makroekonomiczne są dzisiaj inne.

Czy Orlen powinien przestać finansować mrożenie cen energii?

To jest pytanie filozoficzne. Po pierwsze, należy się zastanowić, czy są podstawy do dalszej interwencji na rynku energii i gazu, czy kryzys energetyczny się kończy. Jeżeli założymy, że kryzys słabnie, ale może wrócić, to warto rozważyć wycofanie mechanizmów osłonowych z zachowaniem wentylu bezpieczeństwa. Coś takiego funkcjonuje na rynku giełdowym w Europie – są określone parametry, po przekroczeniu których zostają wprowadzone sufity cenowe. I może to samo trzeba zrobić u nas. Zostawić bon energetyczny, być może bogatszy, jako rozwiązanie będące rodzajem pomocy społecznej i odmrozić ceny – z możliwością ich ponownego zamrożenia w sytuacji kryzysowej. Sądzę również, że warto zakończyć funkcjonowanie funduszu covidowego, bo jesteśmy już prawie pięć lat po wybuchu pandemii i zamiast tej protezy wypracować jakieś inne rozwiązanie finansujące np. bon energetyczny.

W ostatnich dniach pojawiły się nowe medialne rewelacje na temat wybuchu Nord Stream. Niemcy próbą obarczyć współodpowiedzialnością za sabotaż Polskę. Co pan o tym sądzi?

Po pierwsze, Niemcy nikogo w Polsce oficjalnie nie oskarżają. Robią to siły prorosyjskie w Niemczech, takie jak były szef wywiadu z czasów Gerharda Schroedera, August Hanning, który stwierdził, że było jakieś porozumienie prezydentów Polski i Ukrainy o sabotażu Nord Stream 2. Po drugie, trwa śledztwo i do momentu jego zakończenia piłka jest w grze i to prokuratura spróbuje znaleźć winnych, a nie media, które pokazują jednostronną wersję wydarzeń. Po trzecie, jest możliwe, że to nie Rosjanie wysadzili Nord Stream 1 i 2. Natomiast istnieje szereg argumentów, zebranych czy to przez dziennikarzy skandynawskich, czy Siły Zbrojne Danii, które każą dalej badać ślad rosyjski jako jedną z uprawnionych wersji wydarzeń. Tymczasem w debacie ktoś próbuje narzucić nam jedną słuszną wersję, tak jak kiedyś o pijanych polskich pilotach pod Smoleńskiem.

W pierwszych dniach inwazji na obwód kurski armia ukraińska zajęła stację pomiaru gazu w Sudży. Gdyby Ukraińcy zdecydowali się zakręcić kurek, jakie byłyby tego konsekwencje?

Stacja pomiarowa pozwala mierzyć przepływ gazu, wyceniać go i nakładać podatki, więc zepsucie liczników nie zatrzymałoby dostaw, ale mogłoby być argumentem dla Gazpromu np. do wypowiedzenia umowy. Ukraińcy zachowują się odpowiedzialne, okupując te tereny od początku sierpnia. Dostawy gazu deklarowane przez Gazprom w ostatnich dniach nawet wzrosły, więc wszystko zależy od woli politycznej Kremla, który oczywiście po pierwsze będzie straszył tym, że Ukraińcy zachowają się nieodpowiedzialnie, a po drugie może spróbować sam wywołać jakiś kryzys dostaw, a winę zwyczajowo zrzucić na Kijów.

Wojna trwa już ponad dwa i pół roku, ale rosyjski gaz cały czas płynie na Ukrainę. Czy to dlatego, że obie strony na tym zarabiają?

Ukraińcy muszą zachować wiarygodność w relacjach z partnerami na Zachodzie. Gdyby zachowywali się jak Rosjanie i wykorzystywali gaz i ropę do polityki, straciliby twarz. Byłoby im trudniej rozmawiać z zachodnimi sojusznikami o wsparciu i współpracy. Fakt, że gaz i ropa z Rosji docierają do krajów wciąż na nich polegających, takich jak prorosyjskie Węgry, świadczy o tym, że Kijów chce pokazać swoją wiarygodność i jest raczej argumentem na jego korzyść niż powodem do rozważań o jakichś zyskach finansowych. Nawet w najtrudniejszej godzinie Ukraińcy zachowują się odpowiedzialnie, nie podkradają gazu i ropy rosyjskiej, jak przez wiele lat głosiły tuby propagandowe Kremla. Ukraińcy, mimo tych trudnych warunków, zachowują twarz.

Czytaj też:
"Wypowiedź Tuska zszokowała niemieckich polityków". Nowe informacje ws. Nord Stream

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także