Od czasu uchwalenia w maju br. ustawy mobilizacyjnej, która obniżyła wiek poboru z 27 do 25 lat i określiła jaśniejsze zasady funkcjonowania wojskowych urzędów rejestracyjnych, armię Ukrainy uzupełniają dziesiątki tysięcy ludzi miesięcznie. Jednak napływ tak dużej liczby poborowych powoduje problemy związane z ich wyszkoleniem, wyposażeniem i transportem.
Słabe wyszkolenie nowych żołnierzy, z których część w trakcie bitwy opuściła swoje stanowiska bez pozwolenia, miało być jedną z przyczyn strat terytorialnych ukraińskiej armii w Donbasie, obok znacznej przewagi liczebnej i ogniowej Rosji.
Powrót poborowych
Mimo to rząd w Kijowie chce, aby także Ukraińcy przebywający zagranicą wrócili do kraju i wstąpili do wojska. Doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy powiedział, że prowadzone są w tej sprawie intensywne działania.
– Polska jest gotowa pomóc. Tam nawet rozpoczął się ten dobrowolny projekt rekrutacyjny. Nie możemy tego robić na siłę, bo prawo innych krajów jest jasne – jeśli dana osoba złożyła wniosek, otrzymała azyl lub jest w inny sposób zalegalizowana na terytorium tego kraju, to nikt jej na siłę nie wyśle na wojnę, tak nie będzie – powiedział Mychajło Podolak w rozmowie z Novinja.LIVE.
Na pytanie, czy mężczyźni wracają dobrowolnie za pośrednictwem wspomnianych ośrodków werbunkowych, Podolak odpowiedział twierdząco. Dodał jednocześnie, że "to jest proces i powinien nabrać tempa”.
– Ale dobrze, że są już takie platformy. Jest to szczególnie ważne dla tych, którzy chcą zalegalizować swój status. Nie wszyscy wyjechali legalnie, zwłaszcza na początku wojny. Dziś nastąpiła pewna zmiana w przepisach dotyczących uregulowania procesów mobilizacyjnych na Ukrainie. Oczywiście wiele osób wymaga legalizacji. Ktoś przejdzie legalizację, bo ktoś myśli o swojej przyszłości, o swojej rodzinie i tak dalej. Problem jest taki, że wiele osób nadal się boi, ale to też proces – podsumował.
Czytaj też:
"Bezczelny występ". Burza po słowach Kułeby