Relacje polsko-ukraińskie. "Mało widać gestów dobrej woli po stronie Kijowa"

Relacje polsko-ukraińskie. "Mało widać gestów dobrej woli po stronie Kijowa"

Dodano: 
Flagi Polski i Ukrainy
Flagi Polski i Ukrainy Źródło: PAP / Adam Warżawa
W sprawach dwustronnych, polsko-ukraińskich mało gestów dobrej woli po stronie Kijowa, aby tej Polsce w jakimś sensie pokazać, że zależy im na dobrych relacjach – ocenił były wiceszef MSZ, poseł PiS Marcin Przydacz.

Do stosunków polsko-ukraińskich byly wiceminister spraw zagranicznych, były szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Przydacz odniósł się w czwartek na antenie RMF FM.

Relacje polsko-ukraińskie. Przydacz: Mało gestów dobrej woli po stronie Kijowa

Polityk został zapytany, czy na obecnym etapie wojny Polska mogłaby zrobić coś więcej dla Ukrainy. Dziennikarz przypomniał tu apel mera Lwowa Andrija Sadowego do NATO o objęcie ochroną ukraińskiego nieba.

– Decyzje dotyczące zestrzeliwania rakiet poza terytorium NATO wiązałyby się z szeregiem ryzyk. Nie jestem zwolennikiem takich decyzji. Polska na pewno nie powinna takich decyzji podejmować samodzielnie – stwierdził Przydacz. Według niego, Ukraina powinna otrzymać sprzęt dzięki któremu sama będzie mogła się bronić przed rosyjskimi rakietami. Polska zaś – podkreślił – powinna bronić własnego nieba.

Były wiceszef MSZ zwrócił uwagę, że Polska zrobiła dla Ukrainy już bardzo wiele w zakresie polityki bezpieczeństwa. – Teraz kolej na tych, którzy dużo mówią, a trochę mniej robią, a mają przecież jeszcze możliwości – wskazał.

– Inną z kolei sprawą w kontekście relacji z Ukrainą jest to, że także i w tych sprawach dwustronnych, polsko-ukraińskich mało gestów dobrej woli po stronie Kijowa, aby tej Polsce w jakimś sensie pokazać, że zależy im na dobrych relacjach – ocenił.

Przydacz: Trzeba naciskać na Ukrainę, by zmierzyła się z faktami

Przy okazji tego tematu pojawił się wątek głośnej wypowiedzi szefa ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeby na Campusie Polska Przyszłości, imprezie organizowanej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Według Przydacza, nie mamy do czynienia z sytuacją, w której ukraiński minister "coś tam sobie powiedział, chlapnął czy nieopatrznie powiedział". – Powiedział to, co chciał powiedzieć i to, o czym myśli – stwierdził.

Polityk zwracał uwagę, że po stronie Kijowa obserwujemy próbę symetryzowania "tragicznych momentów historii XX w.", także jeśli chodzi o ludobójstwo na Wołyniu. – Wiadomo, że strona ukraińska tego ludobójstwem nie nazywa. Bardziej wojną domową, mówiąc o tym, że tu z jednej strony Polacy Ukraińców mordowali, a Ukraińcy Polaków – wskazał.

Z tego właśnie względu, mówił Przydacz, dzisiaj rzeczywiście jest potrzeba ciągłego naciskania na Ukrainę, aby z tymi faktami historycznymi się zmierzyła. – Szkoda, że minister Sikorski wtedy na Campusie milczał – ocenił.

Czytaj też:
"Od razu by zmiękła". Mentzen ma sposób na Ukrainę
Czytaj też:
Polityczne trzęsienie ziemi na Ukrainie. Zwrot w sprawie dymisji Kułeby
Czytaj też:
"Banda zbrodniarzy". Lider Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów atakuje Polaków

Czytaj także