Dzieciństwo miałem bardzo szczęśliwe – mówi Jürgen. Zdjęcia to potwierdzają, widzimy idyllę: tu bawi się z siostrą i bratem w pięknym ogrodzie. Tu pływa z tatą kajakiem po rzece, a tu siedzi w wielkim samolocie zabawce.
Jürgen ma na nazwisko Höss, dom stoi obok niemieckiego obozu zagłady w Auschwitz, samolot zbudowali więźniowie na rozkaz taty. Żydzi? „Nie, chyba Polacy” – odpowiada Jürgen. Tyle czasu minęło, trudno wszystko spamiętać. Ale jedno Jürgen pamięta na pewno: nigdy nie wiedział, co tata tak naprawdę robił. Rano wychodził do pracy, po południu wracał. Czasem w domu podpisywał jakiś papier. Tata nazywał się Rudolf Höss i był komendantem Auschwitz.
STRACONA SZANSA
Dokumentalny film Danieli Völker „Cień komendanta” („The Commandant’s Shadow”, 2024) można potraktować jako erratę do kinowego arcydzieła Jonathana Glazera „Strefa interesów”. Oglądać go można w serwisie Max, wchodzi też właśnie na ekrany wybranych polskich kin. Czy broni się także jako dzieło osobne? Do pewnego momentu tak – dopóty, dopóki założona z góry koncepcja nie stanie się przeszkodą w filmowym dochodzeniu. Wtedy okaże się, że jest i propozycją ciekawą, i straconą szansą. Oczywiście skojarzeń z filmem Glazera nie możemy uniknąć, bo to, co oglądamy na ekranie w dokumencie, widzieliśmy niedawno
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.