To Stambuł albo Istambuł, czyli niegdyś Konstantynopol, zeuropeizowany, choć jego zdecydowanie większa część leży na terytorium Azji, a tylko skrawek po drugiej stronie Bosforu przynależy do Starego Kontynentu. To turystyczna, nadmorska Antalia, kiedyś rojąca się od Polaków, których jednak w niemałej mierze zniechęciła olbrzymia inflacja. Ale jest też facjata Turcji jakże mało znana nam, Polakom. To choćby miasto i region Rize, gdzie są i strome Góry Pontyjskie i nieodkryte jeszcze dla turystów Morze Czarne, a skąd o krok do Gruzji, która powoli, bardzo powoli wita się z NATO i Unią Europejską.
Pod Camlihelsim, pod Ayder siano zwozi się na stertę, jak u nas pół wieku temu. Przed wejściem do domków, obowiązkowo jednopiętrowych, zostawia się buty na ganku. W powietrzu roznosi się zapach palonego drewna, które tutaj powszechnie używa się do kuchennych pieców. Jego zapach przypomina dzieciństwo, a połupane siekierą pieńki zalegają przy każdym domostwie.
Są miejscowości, które żyją tu wyłącznie z turystów: zarabiają zimą na narciarzach, a wiosną na raftingu, czyli spływie pontonami rwącą rzeką. Jadąc z Camlihelsim na lotnisko w Rize, co chwilę widzę punkt z pontonami, który oferuje tego typu usługi amatorom mocnych wrażeń. Po obu stronach niemal pionowe ściany lasów pnących się hen, w górę. Rozglądam się za wyciągami narciarskimi, ale ich nie widzę. Tłumaczą mi, że ich nie ma: narciarzy na szczyty wywozi helikopter.
Lotnisko jest czynne od kilkunastu miesięcy, bo władze w Ankarze inwestują w rozwój regionu. Temu służy budowa nowoczesnego portu przeładunkowego dla dużych statków kontenerowych. Zwiedzam go wraz z innymi uczestnikami konferencji PABSEC, czyli Zgromadzenia Parlamentarnego organizacji współpracy ekonomicznej państw Morza Czarnego. Władze pogłębiają i regulują rzekę, a jak grzyby po deszczu wzdłuż niej powstają prywatne bungalowy i hotele (po turecku hotel to..."otel").
Nieznana twarz Turcji po czterech dniach jest trochę bardziej znana. Jeśli to państwo przystąpi do Unii Europejskiej, to szybko stanie się jej najliczniejszym krajem. Dlatego właśnie Niemcy i Francja zrobią wszystko, aby akces Ankary do Unii zablokować.
Czytaj też:
Erdogan: USA nie chcą, aby Ukraina weszła do NATO
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.