Pan Radek – dyplomata, który zapunktował u Łukaszenki

Pan Radek – dyplomata, który zapunktował u Łukaszenki

Dodano: 
Minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski
Minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
Piotr Boroń | „Polska może być lepsza” – pod takim tytułem w 2018 roku Radosław Sikorski opublikował swoje przemyślenia, oceny i analizy odsłaniające, jak precyzuje podtytuł książki, „kulisy polskiej dyplomacji”.

O publikacji pana Radka liczącej 392 strony litego tekstu, przypomniałem sobie przy okazji inauguracji VII Światowego Forum Mediów Polonijnych. Wydarzenie to miało miejsce 17 października 2024 roku w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a jednym z jego punktów było ogłoszenie apelu w sprawie Andrzeja Poczobuta. Pierwszy akapit owego apelu brzmi następująco: My, uczestnicy VII Światowego Forum Mediów Polonijnych, apelujemy do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP oraz innych instytucji realizujących polską politykę zagraniczną o aktywizację działań na każdym możliwym polu w celu uwolnienia Andrzeja Poczobuta i innych więźniów politycznych dyktatorskiego reżimu, panującego obecnie na Białorusi!

Kwestią sporną jest z pewnością to, czy podobne apele mają jakiś sens. Czy do sprawy Andrzeja Poczobuta faktycznie wnoszą coś nowego i sprawczego? Czy też może, i taka jest ich ukryta intencja, dają jego sygnatariuszom komfortowe poczucie tego, że i oni, choćby symbolicznie, w obszarze górnolotnej retoryki, coś dla uwolnienia represjonowanego dziennikarza robią. Czyżby adresaci apelu, pan prezydent i kierownictwo MSZ, nie zdawali sobie sprawy z tego, jak ważną kwestią jest uwolnienie Andrzeja Poczobuta, że należy im o tym przypominać i robić to w taki właśnie, dość ostentacyjny sposób, jak zrobili to organizatorzy i uczestnicy VII Światowego Forum Mediów Polonijnych? Czyż nie zapewniali oni, to jest pan prezydent i minister spraw zagranicznych, i czynili to po wielokroć, zwłaszcza przy okazji „afery” z Pawłem Rubcowem, że Andrzej Poczobut nie został przez nich zapomniany i że wciąż podejmowane są intensywne działania (właśnie na każdym możliwym polu) w celu jego uwolnienia. Wszyscy pamiętamy, jak Radosław Sikorski, odpierając zarzuty, że oddając Putinowi przetrzymywanego w Polsce rosyjskiego szpiega, nie wynegocjowano ze stroną rosyjsko-białoruską uwolnienia Andrzeja Poczobuta, zapewniał, że sprawa represjonowanego dziennikarza jest mu, jako szefowi polskiej dyplomacji, szczególnie bliska, a podległy mu resort podejmuje odpowiednie kroki, aby sprawie tej nadać pożądany kierunek.

Znając ministra Sikorskiego, jego dyplomatyczną odwagę, skuteczność i determinację, trudno nie wierzyć jego zapewnieniom. Wątpiących odsyłam do lektury książki pana Radka, która odsłania między innymi kulisy tego, jak jej autor dzielnie i bezkompromisowo walczył o prawa polskiej mniejszości na Białorusi, nie zapominając przy okazji o prawach gnębionych przez reżim Łukaszenki mniejszości seksualnych. Na szczęście dla nas i potomnych Radosław Sikorski pozostawił protokolarny zapis negocjacji, jakie prowadził z samym Aleksandrem Łukaszenką. Negocjacji, w których pojawiły się wspomniane, realizowane w relacjach z naszym wschodnim sąsiadem, priorytety polskiej polityki zagranicznej. Ów zapis negocjacyjnych zmagań winien stać się podręcznikowym przykładem dyplomatycznej ekwilibrystyki dla kolejnych pokoleń polskich dyplomatów.

Jest rok 2010, szef naszej dyplomacji udaje się w towarzystwie niemieckiego ministra spraw zagranicznych Guida Westerwelle’a do Mińska na bezpośrednie rozmowy z Łukaszenką. Obydwaj dyplomaci ustalają ze sobą strategię negocjacji, czyli podział ról. Wszystko po to, aby przed białoruskim dyktatorem wypaść przekonująco („żeby uwiarygodnić nasze stanowisko”). Szef niemieckiego MSZ będzie się upominać o prawa mniejszości etnicznych, a pan Radek napomknie o prawach mniejszości seksualnych, ponieważ, jak czytamy w „Polska może być lepsza”: Dziś stosunek do mniejszości seksualnych stał się swego rodzaju papierkiem lakmusowym testującym poziom tolerancyjności społeczeństwa. A oto przebieg rozmowy, jaką z Łukaszenką odbyli niezłomni obrońcy praw człowieka w jaskini lwa, czyli w pałacu białoruskiego prezydenta: Guido Westerwelle dotrzymał słowa i upomniał się o prawa mniejszości etnicznych, w tym Polaków. A Łukaszenka na to: „Dlaczego wy mnie pytacie o Polaków? Przecież ja kocham moich Polaków. Moi Polacy to moi najwierniejsi wyborcy. I chcę, żeby Polacy na Białorusi mieli takie same prawa jak wszyscy inni obywatele”. To oczywiście można było odebrać jako obietnicę, ale i jako groźbę – białoruscy obywatele nie mają zbyt wielu praw. Zgodnie z umową odparłem: „Panie prezydencie, bardzo dziękuję za tę deklarację – liczę zatem na legalizację Związku Polaków na Białorusi i zwrot jego przejętego przez państwo majątku. Ale Pan prezydent rozumie naturalnie, że miarą naszej europejskości jest tolerancja nie tylko dla mniejszości etnicznych, lecz także dla mniejszości seksualnych”. Na to Łukaszenka patrzy na mnie jak na wariata i po chwili milczenia mówi z nutą zdziwienia w głosie: „Ale my na Białorusi nie mamy żadnych mniejszości seksualnych”. Delegacje polska i niemiecka spoglądają na siebie znacząco i już obie strony stołu uważają się nawzajem za wariatów, ale ja nie odpuszczam i mówię jak do pacjenta: „Rozumiem, panie prezydencie, oczywiście Białoruś ma swoją specyfikę. Ale hipotetycznie rzecz biorąc, gdyby w przyszłości pojawiły się tutaj jakieś mniejszości seksualne, to będzie pan je tolerował, prawda?”. Łukaszenka patrzy to na mnie, to na Westerwelle’a i kręcąc głową, uśmiecha się pobłażliwie i mówi: „No, nie wiem, nie wiem… A… lesbijki niech będą… nawet można popatrzeć. Ale pedałów to do autobusów, wywieźć za miasto i będziemy ich trzymać w rezerwatach” (s. 235 – 236).

Nie wiemy, jakie wrażenie wywarł na prezydencie Łukaszence dzielny Guido. Wiemy natomiast, że pan Radek przypadł do gustu białoruskiemu satrapie. Z nieskrywaną dumą, ale i zarazem wyczuwalną skromnością pisze o tym sam Sikorski: U samego Łukaszenki zapunktowałem. Kilka miesięcy później nazwał mnie (tj. Łukaszenka – P.B.) w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”: „mądrym i przebiegłym politykiem” (s. 237).

Mając tak wybitną indywidualność u steru polskiej dyplomacji, polityka nie tylko odważnego, ale mądrego i przebiegłego, który u samego Łukaszenki potrafił zapunktować, w tejże właśnie odwadze, mądrości i przebiegłości powinniśmy pokładać nadzieje. Apele, choćby najbardziej górnolotne, na niewiele tu się zdadzą. Wierzmy, że minister Sikorski dołoży wszelkich starań, aby Andrzej Poczobut, czego z całego serca mu życzymy, odzyskał wreszcie wolność. Może wtedy pan Radek, pisząc już zapewne kolejną część swoich dyplomatycznych memuarów, będzie mógł z dumą wyznać, że dzięki swojej skuteczności w negocjacjach z byłym dyrektorem kołchozu zapunktował u samych Polaków.

Autor jest red. naczelnym kwartalnika "Ałmator"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także