Elon Musk niezwykle mocno zaangażował się w finisz kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych po stronie Donalda Trumpa, dwojąc się i trojąc na swoim osobistym koncie o imponujących zasięgach w posiadanej przez niego sieci społecznościowej X (dawniej Twitter), a także w terenie, w kluczowych do wygrania wyborów swing states. Odbywa tam spotkania z wyborcami oraz występuje z przytupem na co ważniejszych wiecach samego Trumpa. Musk na tym finiszu również obficie rozdaje swe dolary na rzecz mobilizacji amerykańskich obrońców konstytucji do udziału w głosowaniu, założony przez niego fundusz wyborczy America PAC ma zaś z założenia kontrować równie możne wpływy innego miliardera, znanego ze swej wyborczej filantropii George’a Sorosa.
To klarowane pozycjonowanie się i zaangażowanie Muska w tym wyjątkowo brutalnym starciu wyborczym wystarczająco tłumaczy, dlaczego ten popularny z racji swych licznych sukcesów technologicznych miliarder stał się, obok kandydata republikanów, głównym przedmiotem agresywnych werbalnych ataków pokroju niezwykle często stosowanej w tych dniach reductio ad Hitlerum (et consortes), w USA i nie tylko.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.