Czytaj też:
Putin wydał rozkaz. Wojsko ma zdążyć przed inauguracją TrumpaO dostarczenie pocisków dalekiego zasięgu Taurus rząd w Kijowie zwrócił się do Berlina w maju 2023 r. Ich zasięg wynosi 500 km, więc są zdolne do trafienia w stolicę Rosji (Moskwa leży 450 km od granicy z Ukrainą). Stąd Berlin konsekwentnie odmawia dostarczenia pocisków. Scholz wielokrotnie podkreślał, że priorytetem Niemiec jest zaopatrzenie Kijowa w systemy obrony powietrznej i amunicję artyleryjską.
Jednakże lidera CDU Friedricha Merza, który ma duże szanse zostać przyszłym kanclerzem Niemiec, stwierdził kilka tygodni temu, że jeżeli Rosja nie przestanie bombardować infrastruktury cywilnej na Ukrainie, to konieczne będzie dostarczenie Ukraińcom pocisków manewrujące Taurus.
"Albo Francuz szaleje na temat wsparcia Kijowa w przypadku wycofania się Stanów Zjednoczonych, albo przywódcy NATO próbują wymyślić, jak dalej aktywniej prowadzić z nami wojnę" – napisał.
Miedwiediew grozi wojną
Jego zdaniem słowa Merza to "ultimatum". "Oczywiste jest, że rakiety te nie są w stanie znacząco zmienić niczego podczas działań bojowych" – dodał.
Jednocześnie stwierdził jednak, że dostarczenie rakiet manewrujących "wielokrotnie zwiększy ryzyko, że konflikt osiągnie najniebezpieczniejszy etap".
"Ogólnie rzecz biorąc, po prostu zaskakujące jest, do jakiego stopnia obecne pokolenie polityków europejskich chce przeciągnąć wojnę na swoje terytorium. Co więcej, ku oczywistej radości Amerykanów i wbrew życzeniom ich własnych narodów. Szczepionka z II wojny światowej całkowicie przestała działać" – napisał Dmitrij Miedwiediew.
Były prezydent Rosji twierdzi, że po zwycięstwie Trumpa w USA, europejscy liderzy zaczęli dążyć do eskalacji i doprowadzenia konfliktu z Rosją "do nieodwracalnej fazy".
Czytaj też:
"Ukraińska armia ma kłopoty". Niepokojące doniesienia z linii frontu