Na szczycie państw G20 w Brazylii szef niemieckiego rządu powiedział, że rozmieszczenie tej broni zmusiłoby stronę niemiecką do wzięcia odpowiedzialności za namierzenie celów, co jest nie do zaakceptowania. – To coś, za co nie mogę i nie chcę być odpowiedzialny – powiedział kanclerz.
Dodał, że Berlin zrobił wyjątek i zezwolił na użycie niemieckiej broni do obrony Charkowa, jednak decyzja ta nie zmienia jego podstawowej polityki. Kanclerz zapewnił także, że w dalszym ciągu uważa decyzję o odbyciu rozmowy z Władimirem Putinem za słuszną.
Scholz pod coraz większą presją
Według "Financial Times” Scholz znajduje się pod coraz większą presją, aby wysłać na Ukrainę rakiety dalekiego zasięgu. Niedawno ubiegający się o stanowisko kanclerza z ramienia Zielonych Robert Habeck obiecał, że jeśli wygra wybory, przekaże Kijowowi Taurusy.
Poseł do Parlamentu Europejskiego Marie-Agnes Strack-Zimmermann powiedziała, że w Bundestagu jest "zdecydowana większość” w sprawie wysłania rakiet na Ukrainę. Zieloni, Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Wolna Partia Demokratyczna Niemiec są "za”.
Rzecznik CDU Johann Vadeful krytykuje kanclerza. Powiedział, że Ukraina będzie w stanie zmienić sytuację na froncie, jeśli uda jej się trafić w obiekty w głębi Rosji.
– Chociaż prezydent Biden obrał właściwy kurs, to kanclerz wciąż odmawia wysłania rakiet. Nie oglądając się na konsekwencje i nie mając większości parlamentarnej – powiedział.
Kanclerz Niemiec wielokrotnie powtarzał, że nie przekaże ukraińskiej armii rakiet Taurus, ponieważ użycie tej broni będzie wymagało bezpośredniego zaangażowania niemieckiego personelu wojskowego. Ponadto Scholz obawia się, że Kijów zdecyduje się uderzyć na Moskwę i wciągnąć Niemcy w wojnę z Rosją.
Czytaj też:
Andrzej Duda o decyzji kanclerza Niemiec: Byłem zszokowanyCzytaj też:
"To powinno i będzie mieć konsekwencje". Niemcy grożą Chinom