Były francuski komisarz UE Thierry Breton powołał się na rumuński precedens, aby usprawiedliwić możliwość unieważnienia wyników niemieckich wyborów, jeśli nie zostaną one przeprowadzone "prawidłowo". Jego wypowiedź pojawiła się w kontekście debaty na temat ingerencji Elona Muska w berlińską politykę.
Szokujące tezy byłego unijnego komisarza
Breton zaapelował o "spokój” w obliczu ingerencji miliardera w wewnętrzne sprawy Europy, stwierdzając, że prawo jest wystarczająco silne, aby działać odstraszająco. Były unijny komisarz stwierdził, że szef Tesli i X pozostaje na razie tylko "obywatelem” i nie jest jeszcze członkiem administracji Trumpa.
– Zasadniczo ma prawo myśleć i mówić, co chce, nawet jeśli robi to w szokujący sposób – powiedział na antenie francuskiej telewizji. Polityk ostrzegł jednak, że to, co Musk robi w sieciach społecznościowych, które działają również w Europie, musi być regulowane.
– Zachowajmy spokój i egzekwujmy nasze przepisy w Europie, gdy istnieje ryzyko ich obejścia i gdy mogą, jeśli nie będą egzekwowane, prowadzić do ingerencji. Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech – stwierdził, odnosząc się do unieważnienia pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii.
"Thierry Breton [były francuski komisarz UE] wyjaśnia, że ukradli wybory w Rumunii i zrobią to samo z Niemcami, jeśli uznają to za konieczne. Zrobił coś w rodzaju lapsusa w stylu «nie będziemy tolerować zakłóceń». Ingerencje = wolne wybory (nie dokładne słowa, ale znaczenie jest wierne)” – skomentował były europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski.
Unieważnione wybory
Sąd Konstytucyjny Rumunii unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich. Wygrał w niej prawicowy kandydat Călin Gerogescu. Choć ta sama instytucja uznała wcześniej głosowanie za ważne, ostatecznie podjęła decyzję, opierając się na nowych wnioskach o unieważnienie wyborów.
Telewizja Digi24 podała, że odwołano się do akt odtajnionych przez Naczelną Radę Obrony Kraju, z których miało wynikać, że kampania Georgescu opierała się na "zorganizowanej manipulacji" spoza Rumunii. Zwycięzca pierwszej tury jest określany przez część zachodnich mediów jako polityk "prorosyjski".
Călia Gerogescu wbrew sondażom, które dawały mu od 4 do 10 proc. poparcia, wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii z wynikiem 23 proc. W drugiej turze miał się zmierzyć z Elenie Lasconi, przewodniczącą centroprawicowego Związku Ocalenia Rumunii (USR).
Czytaj też:
PE będzie debatował nad Elonem MuskiemCzytaj też:
Mieli wpływać na wybory w Polsce. "Zidentyfikowano kolejną grupę"Czytaj też:
Armia urzędników będzie analizować wywiad Muska z Weidel