DoRzeczy.pl: Napisał pan, że idziemy wobec Ukrainy na ustępstwa w sprawie renowacji ukraińskiego pomnika na Monastyrze w Polsce. Czy faktycznie w zamian otrzymamy ekshumacje ofiar rzezi wołyńskiej, czy to tylko mydlenie oczu?
Prof. Piotr Gliński: Fakty są takie, że mamy tu głównie wypowiedź wiceministra spraw zagranicznych Ukrainy, który potwierdził, że na tej liście do “załatwienia spraw”, która została przedstawiona przez Ukraińców, jest ten pomnik. Ukraina dopięła tego, czego żądała od nas, czyli zatwierdzenia listy spraw do załatwienia. Ja się nigdy na to nie chciałem zgodzić.
A były wcześniej próby załatwienia tej listy?
Oczywiście. Przez dwa lata prowadziłem rozmowy z wicepremierem Ukrainy jako reprezentant rządu w tej sprawie oraz jako minister kultury. My się nigdy nie godziliśmy na przyjęcie jakiejś listy spraw do załatwienia, dopóki nie będą odblokowane ekshumacje. Musimy powiedzieć wprost, że te sprawy są nierównoważne. Czym innym jest poszukiwanie i ekshumacje, które nigdy się nie odbyły, czyli jest to spełnienie podstawowych wymogów cywilizacji chrześcijańskiej, zachodniej, a czym innym realizacja ukraińskiej polityki upamiętniania. Kijów chciał te sprawy pomieszać. Oni mieli u nas interes związany z upamiętnieniem na Monasterze ludzi UPA, owszem zamordowanych w walce z NKWD i KBW, jednak wcześniej w tej samej okolicy mordowali ludzi. Mieliśmy na ten temat specjalny i dobrze udokumentowany raport IPN. Ci ludzie mieli krew na rękach. Dlatego nie mogliśmy się zgodzić na to upamiętnienie w wersji ukraińskiej. Powtarzaliśmy, że do upamiętnień przejdziemy później, musi być najpierw bezwarunkowa zgoda na poszukiwania i ekshumacje. Bo te sprawy nie są równoważne.
Dlaczego zatem obecny rząd się zgodził?
Żeby odnieść bieżący sukces polityczny o nazwie “ekshumacje”. Dlatego zgodzili się na wymianę list i zgodzili się na Monastyr. Robią to najprawdopodobniej świadomie, poseł Paweł Kowal doskonale o tym wie. To jest powrót do polityki ustępstw wobec Kijowa, które stawiają na równi kwestie podstawowych wartości naszej cywilizacji (godne pochowanie ofiar), z polityką historyczną. Dla doraźnych celów politycznych rezygnujemy z oczywistych postulatów. Grozi to tym, że UPO-wcy zostaną upamiętnieni w wersji ukraińskiej, bowiem o to chodzi stronie ukraińskiej. Mówię to jako reprezentant rządu, który ratował Ukrainę w najtrudniejszym momencie wojny. Szkoda, że nawet na milimetr strona ukraińska nie wycofała się ze swoich żądań.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówi, że być może Karol Nawrocki powinien już zacząć ćwiczyć, bo będzie musiał chwycić za broń, jeśli Ukrainy nie będzie w NATO. Jak pan ocenie te słowa i czy jest to wtrącanie się do polskiej polityki?
Odpowiem jako człowiek, który od Ukraińców otrzymał order Jarosława Mądrego oraz od wojska ukraińskiego otrzymałem odznaczenie za wsparcie w czasie wojny. Oceniam te słowa jako oburzające zbyt daleko idące. Pan prezydent Zełenski nie powinien i nie ma prawa wtrącać się do naszej kampanii politycznej i atakować środowiska, które ratowało jego kraj w najbardziej newralgicznym momencie wojny. Warto przypomnieć, że to polscy premierzy byli pierwsi na Ukrainie po wybuchu wojny. Sam zapalałem później w 2023 roku znicze z ministrem kultury Ukrainy, pod pomnikiem wołyńskim na Żoliborzu. Dlatego bezwarunkowo chcę jasno powiedzieć, że pan prezydent Zełenski robi źle i te słowa są nie do zaakceptowania. Aż nie chce mi się wierzyć, że prezydent Zełeński atakuje tak nieodpowiedzialnie kandydata, którego popiera nasze środowisko polityczne, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, w kontekście ustępstw rządu Donalda Tuska w sprawach polityki historycznej...
Czytaj też:
Morawiecki: Chciałbym w przyszłości powrócić na stanowisko premieraCzytaj też:
Jak polityk PiS zafundował nam "darmowy przejazd autostradą"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.