W piątek sejmowa większość przegłosowała projekt tzw. ustawy incydentalnej, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym. Wniosek PiS o odrzucenie ustawy w całości nie przeszedł. Przed głosowaniami miała miejsce zaciętej wymiana zdań pomiędzy posłami koalicji a opozycji.
"Lekcje u magister Kotuli"
Poseł PiS Paweł Jabłoński zwrócił uwagę na kłopot z ustawą z punktu widzenia trójpodziału władzy. – Te poprawki mają następujący sens: Sejm – władza ustawodawcza ręcznie wskazuje 15 konkretnych, znanych z nazwiska sędziów do rozstrzygnięcia konkretnej sprawy. Taki jest wasz trójpodział władzy, jakbyście lekcje brali u pani magister Kotuli albo kogoś o podobnym warsztacie naukowym – powiedział, dodając, że to jeszcze pół biedy.
Zdaniem posła gorsze jest to, jacy sędziowie będą decydować. – W tym gronie jest czterech sędziów, którzy brali udział w wydaniu haniebnej uchwały w 2007 roku legalizującej wstecznie przepisy o stanie wojennym. Po co to zrobili? Żeby uchronić od odpowiedzialności swoich kolegów – sędziów komunistycznych, którzy w stanie wojennym wsadzali ludzi do więzienia – kontynuował parlamentarzysta. Ocenił, że koalicja powinna się wstydzić, że chce, aby tacy sędziowie orzekali o ważności wyborów na prezydenta Polski.
"Optymalne rozwiązanie"
Poseł Zbigniew Bogucki także wyraził stanowisko, że sędziowie, którzy należeli do PZPR nie gwarantują niezawisłości sędziowskiej. – Byli mianowani na stanowiska sędziowskie przez Komunistyczną Radę Państwa. I to jest gwarancja niezawiłości według was? – pytał, patrząc w kierunku ław partii koalicyjnych.
– Mentalnie i prawnie jesteście w ustroju minionym i niestety wciąż za nim tęsknicie – ocenił Bogucki, na co marszałek Hołowni zapytał, czy mówi mu coś nazwisko Stanisław Piotrowicz.
Michał Pyrzyk z PSL powiedział, że przyjęte rozwiązanie jest najbardziej optymalnym, ponieważ pozwala uniknąć sytuacji, w której ktoś z jakichkolwiek powodów politycznych będzie kwestionować wynik wyborów. Jego zdaniem Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie daje takiej gwarancji. Polityk przypomniał, że większość z tych 15 sędziów została powołana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Ustawa incydentalna
Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym kwestię ważności wyboru prezydenta rozstrzyga właśnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Status tej izby jest kwestionowany m.in. przez obecne władze, które powołują się w tej sprawie na orzecznictwo organów spoza państwa polskiego – TSUE i ETPC. Dlatego – jak twierdzą – tzw. ustawa incydentalna ma ten problem rozwiązać, by stwierdzenie ważności wyboru prezydenta nie budziło wątpliwości.
Przedstawiciele PiS wskazują natomiast, że nie ma potrzeby stanowienia nowej ustawy, ponieważ obecne przepisy w zakresie ważności wyboru prezydenta są jasne i precyzyjne.