Mark Zuckerberg zaszokował publikę swoim niedawnym wystąpieniem. Przyznam, że i ja sam kilkukrotnie sprawdzałem, czy aby jego oświadczenie opublikowane w formie wideo nie jest fake newsem i nie zostało wygenerowane przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Wszak szef Facebooka poinformował, że zamierza pójść w podobnym kierunku co szef portalu X Elon Musk i poszerzyć ramy wolności słowa w tym swoim medium społecznościowym.
Właściciel Mety (firmy, do której należy Facebook) zapowiedział odejście od restrykcyjnych zasad moderacji treści, które od lat budziły skrajne emocje. Do historii ma przejść znienawidzone sformułowanie: „Ta treść narusza standardy społeczności Facebooka”. Algorytmy platformy zostaną „rozluźnione”. Zuckerberg planuje wprowadzenie funkcji „community notes”, inspirowanej mechanizmem znanym z platformy X. Kończy się zatem współpraca Facebooka z tzw. fact-checkerami, a więc samozwańczymi strażnikami prawdy, którzy określali, co można, a czego absolutnie nie wolno publikować na tym portalu.
Pół roku wcześniej szef Facebooka przyznał, że urzędnicy administracji prezydenta USA Joe Bidena wywierali presję na jego firmę, aby cenzurowała podczas pandemii treści związane z COVID-19.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.