Koniec roku 1990. W restauracji Pod Gwiazdami, gdzie mieścił się warszawski sztab wyborczy Lecha Wałęsy, siedzą obok siebie Krystyna Pawłowicz i Hanna Gronkiewicz-Waltz, „wówczas – czytamy w »Polidrukach« Jana Majchrowskiego [Zysk i S-ka, 2024] – bardzo ze sobą zaprzyjaźnione (a potem zdecydowanie już nie) […]. Doszło do jakiegoś nieprzyjemnego starcia między szefem naszego sztabu Jackiem Stankiewiczem a Hanną Gronkiewicz-Waltz. W rezultacie dr Waltz, jak to kobieta, popłakała się, obraziła i poszła”.
Nie oddaliła się daleko: „Po wyborze Lecha Wałęsy na Prezydenta RP Lech Falandysz (już jako prezydencki minister) przedstawił mu swoje koleżanki z Wydziału Prawa i ze sztabu wyborczego: Krystynę Pawłowicz i Hannę Gronkiewicz-Waltz. Pierwszą jako kandydatkę na Prezesa NIK, drugą – na Prezesa NBP. Jak relacjonowała mi później Krysia Pawłowicz, Wałęsa ich »przesłuchanie« powierzył swojemu sui generis od finansów, czyli Wachowskiemu. Doktor Pawłowicz (której erystyczny temperament nie uległ nigdy zmianie) miała mu od razu wygarnąć, że wszystko skontroluje, rozliczy złodziei i powysyła do więzienia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.