DoRzeczy.pl: W piątek wieczorem doszło do awantury z udziałem Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego, która zakończyła się zerwaniem rozmów i wyrzuceniem ukraińskiego prezydenta z Białego Domu. Jak pan ocenia to wydarzenie?
Prof. Jarosław Szczepański: Wołodymyr Zełenski przyjechał z pewnym planem, który jednak nie został zrealizowany, ponieważ niepotrzebnie wdał się w polemikę. To nie był odpowiedni moment. Wydaje się, że w sytuacji, w jakiej znajduje się Ukraina, warto byłoby powstrzymać emocje i nie wdawać się w spór, zwłaszcza że całe spotkanie rozpoczęło się od pozytywnych słów o waleczności żołnierzy ukraińskich. Tak mówił przecież Donald Trump, jak i mówił o wsparciu, jakie zostało udzielone. Dopiero potem, po wypowiedzi Vance'a, Zełenski – z niezrozumiałych powodów – wdał się w polemikę, co potem poszło lawinowo, zupełnie bez sensu.
A może Amerykanie chcieli tego sporu? Może to było celowe, żeby pokazać Amerykanom, że chcą zakończenia wojny, a Zełenski tego nie chce?
Tylko jak Stany Zjednoczone miałyby na tym skorzystać? To jest kluczowe pytanie. Jeśli Stany Zjednoczone nie odnoszą korzyści z tej sytuacji, to jest to zupełnie irracjonalne. Stany Zjednoczone nie posiadają na swoim terytorium metali rzadkich. Potrzebują tych zasobów. Najłatwiej uzyskać je od Ukrainy, dopinając odpowiednią umowę. To był sposób na uzupełnienie braków, które są potrzebne do rozwoju USA. Taka umowa jest im po prostu niezbędna. Wydaje się, że w tej chwili będą wywierać silny nacisk na Ukrainę i prawdopodobnie zakończy się to tak, jak przynajmniej zakładam, ale to tylko moja spekulacja, że Zełenski dostanie mniej, niż mógłby, i zapłaci za to więcej, niż by musiał. Okupione to zostanie krwią ukraińskich żołnierzy, bo dostawy wsparcia od Amerykanów zostaną albo zamrożone, albo zagrożone. Ten deal jest po prostu potrzebny Stanom Zjednoczonym. Oni muszą zdobyć te zasoby.
Z drugiej strony, może Zełenski liczy na wsparcie ze strony Turcji lub Europy? Może liczy na jakieś wsparcie, o którym nie wiemy? Może jest jakaś gra wywiadów, naciski oligarchów, żeby nie oddać tego Amerykanom?
Jeśli rzeczywiście jest jakaś gra wywiadów, to tego nie wiemy. Ciężko to komentować, żeby się nie wygłupić. Natomiast z informacji publicznie dostępnych wynika, że Europa to suma pojedynczych państw. Oczywiście, Unia Europejska wspierała Ukrainę, ale Europa nie ma jednej, kluczowej cechy – nie posiada wystarczających sił zbrojnych. To tylko Amerykanie w końcu gwarantują bezpieczeństwo. Donald Trump podkreślił to podczas spotkania. Powiedział, że jeśli ten deal zostanie dopięty, a rozmowa była wtedy prowadzona w spokojny sposób, to amerykańskie inwestycje i firmy pojawią się na Ukrainie. Wtedy Rosja nie odważy się ich zaatakować. Na tym właśnie miał polegać ten deal. Może nie będzie amerykańskich żołnierzy, ale będą tam amerykańskie firmy i kapitał. Dlatego Rosja nie będzie chciała iść dalej, bo musiałaby atakować zasoby amerykańskie. Oddanie się w amerykańską strefę wpływów, nawet bez obecności amerykańskich żołnierzy, było oferowane Ukrainie i chyba nie do końca zostało to zrozumiane przez Ukrainę, a być może i przez niektórych liderów europejskich.
Czytaj też:
Szef Pentagonu kazał wstrzymać wszystkie wojskowe operacje cybernetyczne przeciwko RosjiCzytaj też:
Awantura w Białym Domu. Morawiecki: Błędy Europy wciąż nie zostały naprawione
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
