Dziwne praktyki charyzmatyków i opieszałość Kościoła

Dziwne praktyki charyzmatyków i opieszałość Kościoła

Dodano: 
Marcin Zieliński przed protestanckim Bethel Church uważanym często za sektę
Marcin Zieliński przed protestanckim Bethel Church uważanym często za sektę Źródło: Facebook
Michał Murgrabia | Kim jest Marcin Zieliński? Czy jest narzędziem Ducha Świętego, czy raczej przeszczepia na grunt katolicki techniki dochodowej za oceanem teleewangelizacji?

Dlaczego ochrzcił się u heretyków z własnej woli? Czy zapowiada, że będzie wskrzeszał ludzi zmarłych w grzechu śmiertelnym i przywracał ich z piekła do nieba? Kto stoi za fundacjami, w których władzach jest Zieliński? Aby spróbować odpowiedzieć na te pytania musimy cofnąć się do czasu, gdy Zieliński miał „15 albo 16 lat”. W okolicach 2009 r., jak sam to relacjonuje, znalazł się z inicjatywy ks. Marcina Borządka po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych. Wtedy to przyleciał do Bostonu, gdzie była „wolność uwielbienia” i „łapali ducha od każdego, kto przechodził”, od każdego kto „miał jakiś dar w sobie”. Przez parafię, w której posługiwał ks. Borządek, przewijali się ludzie różnych wyznań. Od tamtej pory Zieliński odwiedzał USA wielokrotnie. W 2016 r. pochwalił się w mediach społecznościowych zdjęciem, które opatrzył następująco: „wpadliśmy ze znajomym księdzem do braci zobaczyć to miejsce modlitwy”. Na pierwszym planie jest Zieliński, ale w tle widać szyld protestanckiej sekty Bethel w Redding. Być może wspomnianym księdzem był ks. Borządek. Zieliński udostępniał wspólne zdjęcia z liderami Bethel: Heidi Baker, Billem Johnsonem, a także z wydarzenia z Randy Clarkiem, który występował w Polsce. Ci ludzie są nie byle kim, bo to spadkobiercy tzw. błogosławieństwa z Toronto.

Kariera Zielińskiego. Zaczęło się od „brata” Borządka

Ks. Borządek jest człowiekiem, który wprowadził Zielińskiego w ruch charyzmatyczny. Jego zdaniem Zieliński jest „tym, który wziął pochodnię”. Ogień często jest symbolem Ducha Świętego i Jego mocy, więc porównanie to nie jest przypadkowe. Kim jest mentor Zielińskiego? Należy do ekumenicznej wspólnoty Chemin Neuf, której założyciele otrzymali tzw. chrzest w Duchu Świętym od niekatolików.Chemin Neuf z dumą mówi o sobie, że gromadzi ludzi różnych wyznań.

Jak tłumaczy to sam ks. Borządek, to co zewnętrzne, przeszkadza członkom wspólnoty, którą prowadzi, bo to skostniały formalizm, a przecież ducha nie wolno krępować. Pytanie tylko jaki to duch i dlaczego niby zawsze miałby to być Duch Święty. Ten optymizm zdaje się być nieuzasadniony. Ks. Borządek mówi o sobie, że „to jest moja specjalność, uwalnianie ludzi od formy”. Jak twierdzi, jego ośrodek, który zbudował w Mistowie, jest miejscem „do tego wymarzonym”, bo przyjeżdżają do nich całe wspólnoty, aby „przeżyć uwolnienie (...) od ducha martwej liturgii, martwej religijności”. Kościół, od którego on chce ludzi uwalniać określa mianem „kościotrupa”. To co proponuje, miałoby być żywym Kościołem, tzw. Kościołem otwartym. Zasady i reguły są jak gorset, więc najlepiej albo od nich odejść, albo przymknąć na nie oko. Dokąd nas to zaprowadzi? To prosta droga do protestantyzmu, który nie tylko podważa główne prawdy wiary katolickiej, ale wprost neguje sens katolickich sakramentów. Ks. Borządek swoim postępowaniem oraz wypowiedziami potwierdza takie stanowisko. Kapłaństwo dla niego to bardziej napompowana funkcja w Kościele niż jeden z sakramentów. Wiernym w parafii zabronił zwracać się do siebie używając zwrotów „księże proboszczu” oraz „ojcze”. Mają mówić do niego „bracie”. Wprost wyraża swoją dumę z tego, że „przeszedł drogę odklerykalizowania się”. To godne pożałowania.

Część swoich poglądów zaprezentował w wywiadzie z Jackiem Weiglem na platformie YouTube. Sam Weigl ma za sobą historię, której nie można zbyć byle milczeniem. Weigl był przez lata liderem wspólnoty Chefsiba. Wspólnota ta popadła w konflikt z Kościołem Katolickim, groziła mu buntem i przez całe lata trwała w dziwnym zawieszeniu. Jej członkowie mieli korzystać z posługi zielonoświątkowców, a następnie przenosić elementy ich duchowości do swojej wspólnoty. Na pewnym etapie część jej członków odrzuciła katolickie sakramenty. Niby doszło do pojednania, ale mimo to Weigl nadal głosi rzeczy dalekie od ortodoksji katolickiej.

Znak proroczy dla Polski czy męczennik?

Weigl w wywiadzie z ks. Borządkiem określił księdza jako tego, który „towarzyszy Marcinowi Zielińskiemu”. Ponadto uważa, że zainspirował go, a ten stał się wręcz „znakiem proroczym dla Polski”. Mowa tu o towarzyszeniu duchowym, które stoi w opozycji do kierownictwa duchowego, przynajmniej w rozumieniu tej praktyki, jakie przybliża ks. Borządek. W tym ujęciu odrzuca się hierarchiczność, a więc stosunek podrzędności i nadrzędności. Nie ma tego, który mówi i tego, który słucha. Kierownictwo duchowe stoi zatem w jawnej opozycji do towarzyszenia, ponieważ zakłada zdawanie sprawy ze swoich postępów przed kapłanem, który z kolei zda odpowiedzialność przed Bogiem. Tak mówi bowiem Pismo Święte ustami św. Pawła „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego” (Hbr 13, 17).

W tym co określane jest przez niego mianem towarzyszenia, kapłaństwo traktuje się jako coś co bardziej przeszkadza, niż pomaga, coś co lepiej odłożyć na bok, o czym lepiej zapomnieć. Kapłanom, którzy odwiedzają wspólnotę ks. Borządek proponuje, żeby wyszli ze swojej roli, „żeby zapomnieli na chwilę, że są księżmi”. Osoby w jego wspólnocie mają być braćmi i siostrami. Nie można jednak udawać, że wszyscy są równi, bo kapłan ma swoje własne obowiązki, których nie mają świeccy, jak chociażby codzienna modlitwa brewiarzem. Kapłan rzymskokatolicki nie ma prawa nawet na chwilę zapominać o tym, że został przez Boga wybrany spośród ludzi i stał się alter Christus, a więc drugim Chrystusem, a swoje święcenia otrzymał przede wszystkim dla sprawowania sakramentów, a nie po to, żeby uczestniczyć w tego typu psychologicznych gierkach, mających protestanckie podłoże. Ks. Borządek swoje wywrotowe doktryny nieudolnie usiłuje obronić tym, że „dzisiaj potrzebujemy innych środków, niż jeszcze kilka lat temu”. I znów przywołam Pismo Święte, które jasno mówi: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki. Nie dajcie się uwieść różnym i obcym naukom, dobrze bowiem jest wzmacniać serce łaską, a nie pokarmami, które nie przynoszą korzyści tym, co się o nie ubiegają” (Hbr 13, 8-9). Kościół trwa i trwać będzie, choć niektórzy usiłują go przekształcić w zbór protestancki i wszędzie gdzie tylko mogą, rozsiewają heretycką „naukę”.

Marcina Zielińskiego z ks. Borządkiem łączą niezwykle bliskie więzi, nie tylko dlatego, że „to się zaczęło przez tą osobę” jak twierdzi Zieliński, ale również widać to w tym, że zasiadają razem w zarządzie Fundacji Rozpal Wiarę, czy też wspólnie prowadzą kurs „Szkoła Słuchania Boga”. Co ciekawe operatorem domeny, na której znajduje się kurs jest Fundacja Sms z nieba, a jej prezesem jak i beneficjentem jest ks. Rafał Jarosiewicz, który w jednym ze swoich nagrań porównał krytykę, jaką wypowiada się pod adresem Marcina Zielińskiego do męczeństwa Jana Chrzciciela (sic!). Ks. Jarosiewicz w tym samym materiale mówi, że Marcin „ma błogosławieństwo na robienie tych rzeczy, które robi”. Czy to prawda?

Zdaje się, że jest zupełnie inaczej, a hierarchia kościelna daje temu, jedynie i aż, ciche przyzwolenie, bo oprócz nielicznej grupy wiernych, którzy usiłują protestować przeciwko protestantyzacji Kościoła Katolickiego w ramach działalności Zielińskiego, nie pojawiają się praktycznie żadne głosy sprzeciwu, płynące z góry Kościoła. Nie jest to jednak pełny obraz sytuacji, ponieważ okazjonalnie zdarza się, że wybrzmiewa głos rozsądku ze strony hierarchów. Można przywołać w tym miejscu chociażby komunikat Kurii Diecezjalnej w Gliwicach o następującej treści: „Mając na uwadze komunikat Kurii Diecezjalnej w Łowiczu z dnia 8 lutego 2019 roku oraz fakt, że niektóre wątki nauczania pana Marcina Zielińskiego budzą wątpliwości natury teologicznej, Biskup Gliwicki podjął decyzję o zmianie prelegenta w ramach spotkania zaplanowanego w Gliwicach w dniu 23 stycznia 2020 roku”. Podpisał się pod tym ks. Sebastian Wiśniewski, pełniący obowiązki kanclerza kurii.

Jaka była zatem treść komunikatu, który pojawił się na stronie Diecezji Łowickiej? Otóż „Kuria Diecezjalna w Łowiczu – w związku z licznymi zapytaniami – uprzejmie informuje, że p. Marcin Zieliński nigdy nie otrzymał od władzy diecezjalnej kanonicznej misji do nauczania. Diecezja Łowicka nie bierze odpowiedzialności za jego działalność”. Pod komunikatem widnieje nazwisko ks. dra Stanisława Plichty, kanclerza kurii łowickiej. Co więcej stanowisko kurii w Łowiczu obowiązuje do dzisiaj i wciąż widnieje na oficjalnej stronie kurii. Głos wiernych bijących na alarm nie jest zatem zupełnie osamotniony, choć reakcje hierarchów wydają się niewspółmierne do możliwości oddziaływania przez Marcina Zielińskiego.

Co głosi Marcin Zieliński?

Marcin Zieliński twierdzi, że u protestantów działa Duch Święty i posiadają dobra duchowe, tak jak i katolicy, a „ekumenizm polega na tym by tymi darami umieć się wymienić”. Jeśli Zieliński poważnie traktuje swoje własne słowa, to zapewne nie przegapił żadnej okazji, aby brać te dary duchowe od protestantów, których nazywa swoimi braćmi.

Jednym z takich „darów” był chrzest, jaki otrzymał u zielonoświątkowców 1 sierpnia 2014 r. Chrztu, na jego własną prośbę, miał mu udzielić Bartosz Bobeł wraz z innym pastorem, poprzez zanurzenie go w Pilicy, w miejscowości Zakościele koło Tomaszowa Mazowieckiego. Natomiast 20 września 2015 r. Zieliński wraz z Bobełem w okolicach Karpacza mieli ochrzcić ojca Zielińskiego, Aleksandra Zielińskiego. Sam Zieliński miał się tłumaczyć później, że nie był ponownie ochrzczony, ale przyjął „odnowienie chrztu”. Jak sam twierdzi takiego odnowienia miał dokonać kilka razy, również w innych okolicznościach, m.in. w Jerozolimie. Na filmach z pielgrzymek do Jerozolimy widać, jak pielgrzymi mają polewane głowy wodą i wypowiada się nad nimi formułę „Ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Nie jest to więc odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, lecz symulowanie sakramentów, oczywiście wyłącznie w przypadku tych osób, które były uprzednio ochrzczone. Co znamienne Zieliński nie mówi o odnowieniu przyrzeczeń chrzcielnych, ale o odnowieniu chrztu. Nawet gdyby założyć, że było to odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, to rodzi się pytanie o to, jaki sens miałoby odnawianie ich z zielonoświątkowym pastorem, który nie uznaje katolickiego nauczania na temat sakramentów? Ponadto teologia katolicka nie zna pojęcia „odnowienia chrztu”. Najprawdopodobniej doszło więc do symulowania sakramentu chrztu, co stanowi przestępstwo przeciwko sakramentom. Karą za to jest ekskomunika.

W nauczaniu Marcina Zielińskiego możemy ponadto znaleźć całą masę innych błędów oraz herezji. Jedna z takich wypowiedzi padła z jego ust podczas spotkania w Wilnie w maju 2016 r. Powiedział wówczas, że „Jezus nie czynił cudów tylko dlatego, bo był Bogiem. On czynił cuda, ponieważ zstąpił na jego życie Duch Święty. Jest napisane, że dopiero kiedy Duch Święty zstąpił na niego podczas chrztu, zaczęła się jego misja w mocy”. Co na to św. Augustyn? „Jest rzeczą jak najbardziej absurdalną zdanie, że Chrystus otrzymał Ducha Świętego, gdy miał już 30 lat, lecz tak jak przyszedł do chrztu bez grzechu tak też nie bez Ducha Świętego. Wtedy więc [czyli w czasie chrztu] raczył ukazać przyszłą postać swego ciała to jest Kościoła, w którym szczególnie ochrzczeni otrzymują Ducha Świętego”. Herezja wygłoszona przez Zielińskiego nosi nazwę adopcjanizmu. Jej głównymi wyznawcami byli zwolennicy gnostyka Ebiona, założyciela wczesnochrześcijańskiej sekty Ebionitów. On jednak odwołał swoje błędne poglądy.

Zieliński wypowiedział również słowa: „Odkąd usłyszałem o tym, że Bóg dzisiaj uzdrawia, że dzisiaj wskrzesza umarłych i robi to przez ludzi, ja powiedziałem, że chcę tego samego. (...) Widziałem naprawdę niesamowite rzeczy i najlepsze są przede mną. Wiem o tym. Czekam na wskrzeszenia z martwych, bo Jezus też to obiecał. Ci, którzy umarli nie pojednując się z Bogiem, jest dla nich nadzieja. Wróć ich do życia. Głoś im ewangelię. Mogą wracać”. Co na to Kościół Katolicki? Ustami św. Pawła rozstrzyga tę sprawę, mówiąc „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9, 27). Bezpośrednio po śmierci człowieka odbywa się sąd szczegółowy. Gdy człowiek umiera w grzechu ciężkim, wyrok może być tylko jeden. W piekle nie ma tylnego wyjścia, jakichś ukrytych drzwi w kuchni, do których klucz ma Zieliński. Głoszone błędy można odwołać, ale nikt, kto trafił do piekła, już stamtąd nie wyjdzie.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także