RYSZARD GROMADZKI: Za sprawą wysokich notowań sondażowych Sławomira Mentzena można było mieć nadzieję, że tegoroczne wybory prezydenckie być może przyniosą historyczne przełamanie duopolu PO-PiS. Jednak na finiszu kampanii wszystko wróciło do normy. W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu o zwycięstwo w wyborach po raz kolejny walczyć będą kandydaci PiS i PO. Ta sytuacja jest dowodem skuteczności propagandy, która wdrukowała w świadomość wyborców, że w Polsce inaczej się nie da?
MARCIN PALADE: To dowód na syndrom sztokholmski polskich wyborców. Kilka dni temu ukazał się sondaż, z którego wynika, że trzech na czterech Polaków wysyła Jarosława Kaczyńskiego na polityczną emeryturę. W przypadku Donalda Tuska to dwóch Polaków na trzech. W obu grupach znajdują się zatem wyborcy KO i PiS, którzy też tego chcą. Chcą, a mimo tego nie poszukują alternatywy i głosują. Te wybory jeszcze raz potwierdzą dominację na scenie politycznej środowisk Kaczyńskiego i Tuska. Aczkolwiek kandydatów tych dwóch obozów popiera tylko ok. 60 proc. Polaków, co stanowi najniższy wynik dla wiodących formacji od lat. Jest on potwierdzeniem, że czeka nas przyspieszenie procesu depolaryzacji polskiej polityki. To poważne wyzwanie dla sztabów Trzaskowskiego i Nawrockiego, bo głosów innych niż PO-PiS będzie ok. 40 proc. Trzeba będzie większego wysiłku, by pozyskać ich w drugiej turze głosowania.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.