Nie wiem, czy państwo zauważyli, ale właśnie dobiega końca kolejna z rzędu kampania wyborcza, w której aborcja była tematem wiodącym. Tak właśnie: nie zastępczym, nie pobocznym, nie sprawą, która nikogo nie interesuje, ale osią sporu ideowego. Bo zawsze jest osią tego sporu, choćby nie wiem jak próbować tego nie dostrzegać. Mimo to u progu niemal każdej kampanii słyszymy zaklęcia, żeby zająć się tym, co rzekomo naprawdę ludzi obchodzi, a nie jakąś aborcją. „Ludzie chcą prostych i niskich podatków/więcej Europy/mieszkań za darmo” – niepotrzebne skreślić w zależności od kandydata, który chce się zareklamować. Tymczasem znowu okazało się, że opinię publiczną rozgrzewa to, co zawsze: sprawa aborcji – w aktualnej odsłonie, bo każda kampania przynosi tu nowe wątki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.