Ile czasu potrzebuje polskie państwo – ustawodawca, ważne ministerstwo i inne organy – żeby zorientować się, że idiotyzm jest idiotyzmem?
W wielu przypadkach odpowiedź jest prosta: nieskończenie wiele czasu. Ba, nawet gdyby nastąpiła paruzja, stający przed Sądem Ostatecznym urzędnicy i politycy wciąż upieraliby się, że sprokurowane przez nich bzdury były niezbędne i niezwykle pożyteczne.
W niektórych, znacznie mniej licznych przypadkach jakaś refleksja jednak się pojawia. Pojawiła się na przykład – choć nadal nie w formie korekty do ustawy – gdy idzie o tak zwaną „ustawę Kamilka”, która nałożyła całkowicie absurdalne wymogi na osoby i instytucje mające jakikolwiek kontakt z dziećmi. Inna sprawa, że cała ustawa powinna wylądować w koszu, bo żadnego problemu nie rozwiązuje i była klasycznym zagraniem piarowym. Ale dobrze, że chociaż ma być zmieniona.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.