Zanim został pisarzem, był wydawcą, miał więc okazję przeczytać niezliczoną liczbę maszynopisów od żądnych publikacji kandydatów. Z tych dobrych uczył się fachu, nad złymi kręcił głową i mruczał, że sam zrobiłby to lepiej. Czyni to z duńskiego autora bestsellerów fachowca praktyka, który wreszcie nie zdzierżył i zaczął pisać takie książki, jakie sam chciałby przeczytać (nie inaczej było z Lee Childem). Jussi Adler-Olsen zadebiutował jako autor kryminałów, zbliżając się do pięćdziesiątki. Świętej pamięci Maciej Parowski zwykł mawiać, że ma zaufanie do późnych debiutów. Miał rację.
Thrillery Adlera-Olsena sprzedawały się na tyle dobrze, że mógł utrzymywać się już tylko z pisania. Popularność jego książek wzniosła się na nowy poziom, kiedy po tytuły z serii „Departament Q” sięgnęli filmowcy. W latach 2013–2020 powstały ekranizacje pięciu powieści: „Kobieta w klatce”,„Zabójcy bażantów”, „Wybawienie”, „Kartoteka 64”,„Co ukrywa Marco”. W wywiadzie dla polskiego „Newsweeka” duński pisarz mówił:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
