Dramat w polskim kinie

Dramat w polskim kinie

Dodano: 
Siedziba Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w Warszawie
Siedziba Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w Warszawie Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Przez całe lata polski widz kinowy będzie oglądał (z małymi wyjątkami) „smętne gnioty” – produkt finalny „Europejskiego modelu wspierania kultury filmowej”.

Mija właśnie 20. rocznica powołania przez Sejm RP Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Mamy też nową/starą szefową PISF (a w praktyce szefową całej „naszej” kinematografii). Została nią, głosami ministerialnej Komisji (osiem za, siedem przeciw), mgr Kamila Dorbach, która od kwietnia 2024 r. była zastępcą dyrektora PISF, kierując instytutem samodzielnie lub za plecami dyrektor Karoliny Rozwód.

Włodzimierz Lenin już na początku XX w. stwierdził, że „kinematografia jest najważniejszą ze sztuk”, a czas potwierdził słuszność leninowskiej tezy. Film w III Rzeszy był podstawą nazistowskiej propagandy – „Żyd Süss” (20 mln widzów), „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”) opowiadający, jak to Polacy w 1939 r. mordowali niemieckich cywilów, czy „Kolberg”, superprodukcja w kolorze z lutego 1945 r.!

Sowieckie wytwórnie Mosfilm, Lenfilm i pokrewne w 80 proc. produkowały „propagit”. W III RP mogliśmy na ekranach podziwiać takie poprawne politycznie agitki jak np. „Kler”, „Ida”, „Wesele 2” czy „Zielona granica”.

Lenin wiecznie żywy

Artykuł został opublikowany w 27/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Remigiusz Włast-Matuszak
Czytaj także