Politycy Konfederacji zorganizowali w dniu 81. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego happening przed Bramą Brandenburską w centrum Berlina. W godzinę "W", gdy w Polsce zawyły syreny upamiętniające bohaterstwo powstańców i ofiarę ludności cywilnej, posłowie tej formacji rozwinęli baner z wymownym napisem w języku angielskim: "W 1994 rok Niemcy wymordowali 200 tys. Polaków i zniszczyli Warszawę. Nigdy nie pozwolimy wam zapomnieć".
"Podczas Powstania Warszawskiego Niemcy zamordowali 200 tysięcy Polaków i doszczętnie zniszczyli Warszawę. Nigdy nie pozwolimy im o tym zapomnieć! Dlatego w 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego razem z posłami Nowej Nadziei uczciliśmy pamięć Powstańców pod Bramą Brandenburską w Berlinie. Na niemiecki nazistowski mord w Warszawie z zimną krwią patrzył Stalin. Z pełną premedytacją czekał aż Warszawa się wykrwawi – by ją, a potem całą Polskę, wziąć pod kontrolę rosyjskiego totalitaryzmu. Odpowiedzialność Niemiec jest bezdyskusyjna. Ale zbrodnie Rosji Radzieckiej wobec IIRP są też ogromne. Z tą różnicą, że Niemcy od tego czasu przeszły denazyfikację i uznały swoją winę. A Rosja nie tylko nic nie uznała, ale sławi dziś zbrodniarza Stalina. A jej liderzy otwarcie dybią na polską suwerenność" – napisał Sławomir Mentzen na portalu X.
twittertwitter
Poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek wskazuje: "Dziś, w 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego oddaliśmy hołd poległym i zamordowanym Polakom. Pod Bramą Brandenburską w Berlinie przypomnieliśmy światu o heroicznym oporze naszych rodaków przeciw niemieckiemu okupantowi. W wyniku Powstania Warszawskiego życie straciło około 200 tysięcy mieszkańców stolicy, a samo miasto zostało niemal całkowicie zniszczone. Pamięć o tych tragicznych wydarzeniach nie może zostać zatarta. To nasz moralny obowiązek, by przypominać ludziom — również tu, w Niemczech — do jakiej tragedii prowadzi pogarda dla ludzkiego życia i wolności. I choć powstanie zakończyło się klęską militarną, duch walki o wolność stał się fundamentem niepodległej Polski – bo prawdziwa siła narodu rodzi się w oporze".
Pełczyńska-Nałęcz krytykuje
W sobotę happening Konfederacji skrytykował minister funduszy. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz twierdzi, że formacja przekazuje tylko "pół prawdy", ponieważ nie odnosi się do winy Rosjan, którzy nie pomogli walczącej Warszawie w 1944 roku.
"W 24h po rocznicy godziny W, tak spektakularnie odnotowanej przez Konfę w Berlinie. przypomnienie. Na niemiecki nazistowski mord w Warszawie z zimną krwią patrzył Stalin. Z pełną premedytacją czekał aż Warszawa się wykrwawi – by ją, a potem całą Polskę, wziąć pod kontrolę rosyjskiego totalitaryzmu. Odpowiedzialność Niemiec jest bezdyskusyjna. Ale zbrodnie Rosji Radzieckiej wobec IIRP są też ogromne. Z tą różnicą, że Niemcy od tego czasu przeszły denazyfikację i uznały swoją winę. A Rosja nie tylko nic nie uznała, ale sławi dziś zbrodniarza Stalina. A jej liderzy otwarcie dybią na polską suwerenność. Pan Mentzen nieprzypadkowo może bezpiecznie odpalać race pamięci w Berlinie. Gdyby zrobił to w Moskwie – poszedłby siedzieć. Więc może zamiast opowiadać pół prawdy warto pamiętać o całej. I widzieć dzisiejszych wrogów Polski tam, gdzie oni naprawdę są" – przekonuje polityk Polski 2050.
Czytaj też:
"Gdzie jest Donald Tusk?". Minister zaczął kluczyćCzytaj też:
Burza po koncercie TVP. "Szczyt bezczelności"
