Jego niewydarzone sztuczydła – na czele z „Balladyną” – doprowadzają do rozpaczy kolejne roczniki naszej dziatwy, której każe się je czytać.
A przecież, jakże słusznie, obśmiał całą tę słowaczczyznę najmądrzejszy z mądrych, Witold Gombrowicz, pytając w „Ferdydurke”: „Dlaczego w poezjach wielkiego poety, Juliusza Słowackiego, mieszka nieśmiertelne piękno, które zachwyt wzbudza?”. Oczywiście żadnego zachwytu nie budzi, bo i nie może, a jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech sięgnie po dwutomowe dzieło biografistki Gombrowicza – Klementyny Suchanow, dzielnego aktywiszcza politycznego, ozdoby Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, literaturoznawczyni wsławionej choćby zniszczeniem drzwi do Trybunału Konstytucyjnego i miotaniem jaj w limuzyny kancelistów byłego prezydenta Dudy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
