Jacek Pałkiewicz II Po dwóch wiekach bezlitosnego zabijania na masową skalę zapotrzebowanie na walenie spadło. Miejscowa ludność Syberii oraz Alaski i północnej Kanady wciąż jednak korzysta dla potrzeb własnych z przyzwolenia na przybrzeżne łowy. Dla ludzi całkowicie uzależnionych od połowów morskich udane polowanie jest uroczystym świętem
Załóż to! – poleca Wołodia, podając mi kamizelkę ratunkową. – To ryzykowne zajęcie. Nie chcemy nieść odpowiedzialności za twoje życie”. W małej myśliwskiej chatce Eskimosów w Lorino nad Cieśniną Beringa kilkunastu mężczyzn o śniadej cerze, czarnych włosach i lekko skośnych, niedużych oczach przygotowuje się do polowania na wieloryba, a dokładniej mówiąc – na jeden z jego gatunków: pływacza szarego. Po pięciu miesiącach kończy się powoli, trwający od kwietnia, sezon. Do tej trudno dostępnej krainy na rubieżach Rosji trafiłem w 2006 r., po dziewięciu godzinach lotu z Moskwy. Wylądowałem w Anadyrze, stolicy Czukotki, potem długo szukałem helikoptera, aby dostać się do nadmorskiej osady, leżącej raptem 150 km do Alaski.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
