Nie cichną głosy po wtorkowych doniesieniach "Rzeczpospolitej", w myśl których dom w Wyrykach został uszkodzony nie przez rosyjski dron, a przez polską rakietę. Pocisk miał zostać wystrzelony przez F-16 podczas próby strącenia rosyjskiego bezzałogowca. Gazeta wskazywała, że lubelska prokuratura bez żadnych trudności zidentyfikowała szczątki 17 dronów, jednak o obiekcie, który spadł spadł w Wyrykach, nie chce mówić.
O sprawę był pytany Szef Biura Polityki Międzynarodowej w KPRP Marcin Przydacz. – Na ten moment nie mam żadnych informacji, aby prezydent dostał pełen raport w tym zakresie. Rzeczywiście, takie oczekiwanie pan prezydent wczoraj wieczorem jeszcze w Paryżu na konferencji wyraził. Jest zupełnie nieakceptowalnym to, że prezydent nie jest informowany… Nie był informowany o tej sytuacji – powiedział w RMF FM.
Przydacz przyznał, że prezydent o sprawie Wyryk dowiedział się z mediów i oczekuje "faktycznych informacji, sprawdzonych ze strony rządowe".
MON się pogubiło?
Polityk też w ostrych słowach skrytykował kierownictwo MON za chaos informacyjny. – MON twierdzi, że przekazał informacje prezydentowi takie jakie posiadał na dany moment. Być może sam MON nie miał informacji co do przyczyn tej sytuacji w Wyrykach, tego domu, z jakiego powodu on został uszkodzony czy zniszczony – mówił.
Jak dodał, to równie źle świadczy o MON-ie, jak i jego służbach, że nie mają sprawdzonych informacji. – No, chyba że to MON ma tutaj rację i rzeczywiście na ten dom spadł dron, a racji nie ma „Rzeczpospolita” – dodał.
– Mam wrażenie, że samo Ministerstwo Obrony Narodowej nie wie, co tam się dzieje tak naprawdę. Okazuje się, że te informacje dostają w pierwszej kolejności media, niż wicepremier Kosiniak-Kamysz. Panie premierze, panuje pan nad tym, co tam się dzieje, czy nie? – spytał.
Czytaj też:
"To już nie jest skandal. To coś więcej". W sieci wrze po kompromitacji rząduCzytaj też:
Incydent w Wyrykach. Wojsko zabiera głos
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
