Dane te wskazują na znaczący spadek liczby ludności w ciągu ostatniego roku, a prognozy na przyszłość są pesymistyczne – według GUS liczba ludności Polski może spaść do ok. 30,9 miliona w 2060 roku.
Wstępne dane z końca września 2025 roku pokazują spadek liczby ludności o około 158 tys. w stosunku do roku poprzedniego – skalę tego zjawiska można sobie lepiej uzmysłowić, jeśli porównamy to do zniknięcia z powierzchni Polski jednego miasta o podobnej wielkości. I tendencja ta będzie się utrzymywać, gdyż według danych z 2024 roku, współczynnik dzietności spadł do około 1,10, co jest jednym z najniższych wskaźników w Europie i znacznie poniżej poziomu zapewniającego prostą zastępowalność pokoleń. W 2024 roku urodziło się najmniej dzieci od czasów II wojny światowej, a według niektórych szacunków, to najniższa liczba od 200 lat na obecnych ziemiach polskich.
O katastrofie – bo tak to należy nazwać – demograficznej Polski od wielu lat piszą różne instytucje, fundacje, stowarzyszenia zajmujące się kwestią ochrony rodziny. Niestety, ciągle za mało się mówi o głębszych przyczynach tej katastrofy. Temat to niewygodny, bo niepasujący do „dogmatu założycielskiego III RP”, że Zachód przyniósł nam wyzwolenie z „komunistycznego domu niewoli” i wyprowadził nas do prawdziwej „ziemi obiecanej”, w skutek czego mieliśmy żyć w kraju „mlekiem i miodem płynącym”, a zło, wraz z pokonaniem komunizmu, miało definitywnie zniknąć z naszej planety. Demokracja, prawa człowieka i wolny rynek miały być antidotum na wszelkie problemy naszych czasów. Wyobrażenia Polaków o tym, jakie siły rządzą w świecie zachodnim i jakie ideologie tam naprawdę dominują, były skutkiem li tylko propagandy tworzonej przez odpowiednie ośrodki wojny informacyjnej i miały na celu ukryć prawdziwy stan rzeczy.
