Komitet Obrony Demokracji kojarzy mi się z miesięcznikiem „Playboy”. I nie dlatego, bynajmniej, żeby mi się jak facetowi ze starego kawału wszystko kojarzyło z gołymi babami (które zresztą „Playboy”, przynajmniej w edycji amerykańskiej, już zamieszczać przestał). Kojarzy mi się, ponieważ każdy, kto pismo to czytał, a nie tylko oglądał, zauważył, że niby pisze ono na wszystkie możliwe tematy, ale właściwie zawsze na jeden i ten sam.
Pisze więc „Playboy” o literaturze i jej historii – a konkretnie o tym, jak przedstawiany jest w różnych literackich arcydziełach seks i jak robili „to” sławni pisarze. Pisze o nauce – konkretnie, jak coitus widzi nauka i jak robili „to” jej luminarze. O biologii – jak robią „to” różne gatunki zwierząt. Ofilozofii – co mówili o „tym” sławni filozofowie. O historii – jak robili „to” różni ludzie w różnych wiekach. O kosmonautyce, zoroastryzmie, globalizacji, ekonomii, o czym tylko chcecie – ale zawsze w sumie tylko o „tym”.
KOD analogicznie może protestować przeciwko temu, śmemu lub owemu, może mówić o podatkach, prawach człowieka, wolnościach obywatelskich, stypendiach dla zdolnej młodzieży i melioracji, ale i tak zawsze mówi jedno: wszystko przez tego kurdupla, nienawidzimy go.
Nawet jeśli wiązanie danej sprawy z „kurduplem” jest tak karkołomne jak w sprawie „Bolka”. Pomijam już mające znamiona poważnej choroby psychicznej przypisywanie Kaczyńskiemu iście boskiej omnipotencji, która pozwoliła mu zahipnotyzować na odległość generałową Kiszczakową, sterować mianowanym przez PO zarządem IPN i za jego pośrednictwem zupełnie od niego niezależnymi prokuratorami, a także perfidnie sfałszować kwity na Wałęsę w czasach, gdy nikt inny nie podejrzewał, że zajdzie on w życiu wyżej niż na stanowisko brygadzisty. Akurat Kaczyński mógłby uderzyć Wałęsę wszystkim, tylko nie „Bolkiem”, bo o „Bolku” wiedział z bratem i wtedy, gdy go lansował na prezydenta, więc przypominanie tej sprawy ewidentnie go podkłada. Jeśli już, mądrzej – choć równie głupio – byłoby oskarżać Kukiza czy Korwin-Mikkego.
No ale nie chodzi o logikę, tylko o to, że Kaczyński się kojarzy. Dlaczego? Bo zakodowanym mózgownicom wszystko się kojarzy. I tyle.