Damian Cygan: Papież przebywa z pielgrzymką w Iraku. Dlaczego na cel swojej podróży Franciszek wybrał akurat ten kraj?
Ks. Henryk Zieliński: Powodów jest kilka. Po pierwsze, trudna sytuacja chrześcijan w Iraku po wojnie w 2013 roku i po inwazji tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Po drugie, spełnienie planów i marzeń św. Jana Pawła II, który chciał tam jechać już w roku 1999, ponieważ Irak – dawna Mezopotamia, Babilonia, Niniwa – to są tereny biblijne, należące do szeroko rozumianej Ziemi Świętej. To jest również miejsce, skąd wyszedł Abraham i od którego bierze się źródło wszystkich religii monoteistycznych na świecie, a więc judaizmu, chrześcijaństwa i islamu.
Ta pielgrzymka jest krytykowana z powodu trwającej pandemii koronawirusa i wciąż niestabilnej sytuacji bezpieczeństwa w Iraku, w tym groźby dokonania zamachu na papieża. Czy słusznie?
Męczeństwo to nie jest najgorszy sposób na zakończenia życie papieża. W chrześcijaństwo wpisany jest krzyż, więc nie powinniśmy się przed tym wzdrygać, świadcząc o Jezusie Chrystusie. Papież jest po prostu konsekwentny.
Natomiast jeśli chodzi o pandemię, to ona – na co Franciszek zwraca zresztą uwagę w Encyklice "Fratelli Tutti", jak i w swojej książce "Powróćmy do marzeń" – jest takim zakrętem historycznym, po którym świat będzie lepszy albo gorszy. Niestety ten kryzys, na który jesteśmy w tej chwili wystawieni, albo spowoduje większe braterstwo wśród ludzi, albo zwiększy antagonizmy.
Patrząc na to, co obecnie dzieje się w Europie i świecie zachodnim, uświadamiamy sobie coraz bardziej, że największym zagrożeniem dla chrześcijaństwa nie jest islam, tylko bardzo radykalny ateizm i bardzo radykalne nurty lewicowe.
Hasłem tej pielgrzymki są słowa z Ewangelii św. Mateusza: "Wszyscy braćmi jesteście". Papież będzie namawiał chrześcijan i muzułmanów do braterstwa?
Pierwszym etapem szukania tego braterstwa było podpisanie porozumienia w Abu Zabi dwa lata temu między papieżem Franciszkiem a wielkim imamem Al-Azhar, reprezentującym islam sunnicki. Można oczywiście zapytać, co z tego wyszło, ale jest to jakiś model postępowania. Kiedy prymas tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński podpisywał porozumienie z komunistami, niektórzy go za to krytykowali, ale robił to właśnie po to, żeby mieć jakiś punkt zaczepienia, do którego mógł się odwoływać.
Natomiast teraz papież przybył do kraju, który jest w większości szyicki, a to odłam islamu łagodniejszy i bardziej życzliwy chrześcijanom niż sunnicki. Chcąc rozmawiać z islamem jako takim, który my tutaj w Europie często traktujemy jako monolit, trzeba utrzymywać kontakty z obiema gałęziami tej religii.
Czego oczekuje od papieża Kościół iracki i chrześcijanie żyjącym w tym kraju?
Chrześcijanie w Iraku liczą na to, że Franciszek da im nadzieję, której tam brakuje. Oni zostali potraktowani jako współwyznawcy najeźdźców, bo podczas inwazji na Irak w roku 2003 i wcześniej muzułmanom trudno było pojąć, że Zachód, który na nich napadł, jest Zachodem laickim, a nie chrześcijańskim. I dlatego to chrześcijanie zaczęli ponosić za to odpowiedzialność.
Te wszystkie napięcia spowodowały, że chrześcijanie żyjący w Iraku są dzisiaj traktowani dużo gorzej niż za czasów Saddama Husajna. Zresztą jest ich mniej więcej dziesięć razy mniej niż wtedy. Dlatego oni potrzebują, żeby ktoś się o nich upomniał, żeby pokazał ludzkie oblicze chrześcijaństwa, a nie tylko to wyglądające zza zbrojnych zasieków i wozów bojowych. Żeby pokazał chrześcijaństwo, które niesie pokój. Chodzi również o to, żeby chrześcijanie zaczęli być tam traktowani jako pełnoprawni obywatele, a nie jedynie margines, który jest tolerowany albo prześladowany pod byle pretekstem.
Czytaj też:
Papież Franciszek spotkał się z ajatollahem Al-Sistanim
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.