Wspomnienie św. Antoniego Padewskiego. Cudotwórca i młot na heretyków

Wspomnienie św. Antoniego Padewskiego. Cudotwórca i młot na heretyków

Dodano: 
Św. Antoni Padewski (rysunek José Benlliure y Gil)
Św. Antoni Padewski (rysunek José Benlliure y Gil) 
Do św. Antoniego modlimy się, gdy chcemy znaleźć cenną zgubę. Jednak jego życie i oddziaływanie po śmierci to przede wszystkim pasmo niezliczonych cudów oraz nauk, które uczyniły go Doktorem Kościoła.

Z jakiegoś powodu ludowa religijność przyswoiła sobie postać św. Antoniego Padewskiego (1195 – 1231) jako patrona od rzeczy zagubionych. Jego krótki, acz bogaty w wylanie Bożej łaski, życiorys z jednej strony uzasadnia ten aspekt, ponieważ Antoni był umiłowany przez lud właśnie za towarzyszenie mu w sprawach codziennego życia, z drugiej jednak daleko wykracza poza ramy ludowych tradycji.

Fernando de Bulhões pochodził z portugalskiej rodziny rycerskiej, której siedziba rodowa mieściła się w Lizbonie. Od najwcześniejszych lat wykazywał się ponadprzeciętną pobożnością, która już w nastoletnim wieku zaprowadziła go do progów klasztoru augustianów. Ziarno wiary padło jednak między ciernie zdecydowanego oporu rodziny, która widziała dla Fernanda świetlaną drogę kariery wojskowej i politycznej.

Pięciu męczenników i szósty niedoszły...

Wobec ciągłych odwiedzin krewnych, którzy odwodzili go od drogi duchownej, poprosił o przeniesienie do Coimbry. Tam spotkał pięciu franciszkanów zmierzających do Maroka, aby nawracać muzułmanów. Brat Fernando był pod głębokim wrażeniem postawy uczniów (żyjącego wciąż) św. Franciszka. Gdy dowiedział się po jakimś czasie, że pięciu braci poniosło śmierć męczeńską, zapragnął wstąpić w ich ślady. Gdy postawił stopę na północnoafrykańskiej ziemi, okazało się, że Pan Bóg widocznie ma dla niego inne plany. Zapadł w tak ciężką chorobę, że nie mógł pełnić posługi misjonarskiej. Wkrótce wyruszył statkiem do ojczyzny, ale znów – wiedziony ręką Opatrzności – musiał na swym statku awaryjnie dobić do brzegów Sycylii. Tam dowiedział się, że św. Franciszek zwołał kapitułę generalną do Asyżu i niezwłocznie wyruszył, by przyjąć z jego rąk franciszkański habit. Następnie zamieszkał w odosobnionym miejscu z kilkoma innymi pustelnikami, służąc swoim współbraciom i osobom ubogim.

Współpracując z łaską Bożą można ją wyprzedzać swoimi „gorączkowymi” chęciami i oczekiwać aż ta „nadgoni” nasze starania, a można przyjąć postawę pokory, wyrażającą się prostym stwierdzeniem: robię swoje, a jak Bóg zechce, to powoła mnie do świadectwa. Antoni był zdecydowanie reprezentantem tej drugiej postawy. Mimo że był kapłanem, a do tego osobą uczoną w Piśmie, uzdolnioną i posiadającą ogładę ze względu na rycerskie pochodzenie, kontentował się podrzędnymi pracami, jakie wykonywał na rzecz wspólnoty, a treścią jego życia duchowego były sprawowanie Najświętszej Ofiary i kontemplacja.

Boski „przypadek”

Jak więc został słynnym złotoustym kaznodzieją, cudotwórcą, młotem na heretyków oraz „Arką Testamentu”, jak miał go wkrótce określić papież Grzegorz IX, zadziwiony przenikliwością jego interpretacji Pisma Świętego? Otóż „przez przypadek”... było to wiosną 1222 roku, kiedy w Forlì zabrakło kaznodziei do wygłoszenia okazjonalnego kazania. Nie znalazłszy chętnego wśród miejscowych dominikanów, ani we własnych szeregach, franciszkanie zwrócili się do owego mnicha żyjącego w jaskini pod miastem, stawiając go przed faktem dokonanym, że ma wejść na kazalnicę w katedrze i przemówić do uczestników uroczystości.

Zachowało się wspomnienie jednego z mnichów obecnych na tym kazaniu: „Rozpoczął on z prostotą. W miarę rozwijania tematu, jego głos przybierał na sile, a w trakcie przedstawiania doktryn mistycznych stał się tak donośny, że napełnił słuchaczy najwyższym podziwem”. Podziw ten objął nawet dominikanów, a więc przedstawicieli zakonu słynącego z charyzmatu kaznodziejstwa. Ojciec Antoni zabłysnął znajomością Pisma Świętego i głębią zrozumienia Boskich tajemnic. To jedno kazanie wyniosło go od razu na katedrę uniwersytecką w Bolonii, a św. Franciszek zaczął humorystycznie, lecz nie bez szczerego podziwu, nazywać go swoim „biskupem”.

Osłu w żłoby dano...

Po dwóch latach wykładania teologii na uniwersytecie Antoni obrał fach wędrownego kaznodziei. Jego kazania gromadziły tak wielkie tłumy, że wierni musieli przenosić się z kościołów na otwarte place. Franciszkanin „porywał” do Boga tak wiele dusz, że hierarchia postanowiła polecić mu wymagające zadanie przeciwstawienia się działalności sekty katarów, która grasowała właśnie we Francji. Heretycy głosili pogląd jakoby istniało dwóch bogów – jeden dobry, drugi zły – i wszystko, co cielesne pochodzi od tego złego. A więc, idąc za logiką ich nauk, Chrystus nie przyjął ciała człowieka i nie zmartwychwstał, a cielesne obcowanie, łącznie z samym stanem małżeńskim, jest złe. Tego typu rewelacje nie tylko odciągały dusze od prawdziwej wiary, ale także podważały porządek społeczny, ufundowany na powadze i znaczeniu rodziny.

Skutki działalności św. Antoniego i publicznych debat prowadzonych z członkami agresywnej sekty były głośne i imponujące. Z tamtego okresu pochodzą już świadectwa cudów dokonywanych przez franciszkańskiego kaznodzieję, a jednym z nich jest sytuacja, gdy heretyk, nie mając już argumentów w dyspucie o Najświętszym Sakramencie, powiedział wyzywająco: Będę głodził osła przez trzy dni, a potem jeden z nas da mu owies, a wasz kapłan wystąpi z chlebem, w którym, jak twierdzisz, ukrywa się Chrystus; jeżeli osioł odejdzie od owsa, a odda pokłon hostii, to uwierzę. I tak po trzech dniach na placu miejskim, przy obecności ludu, zwierzę cudownie poruszone przez Stwórcę podeszło do księdza i zgięło kolana przed Panem utajonym w Najświętszym Sakramencie, jak niegdyś przy Jego narodzeniu w Betlejem.

Padwa – ostatnia przystań krótkiego życia „il Santo”

Po trzyletnim sprawowaniu godności prowincjała franciszkanów w prowincji Emilia-Romagna, Lombardii i Wenecji Antoni osiadł w uroczej północnowłoskiej Padwie. Bazylika padewska, której początkiem był mały drewniany kościółek założony przez uczniów św. Franciszka, rozrosła się później i do dziś stanowi piękne świadectwo działalności i cudów św. Antoniego. Na wspaniałych płaskorzeźbach w kaplicy grobu Świętego artyści regionu Veneto przedstawili czynione przez niego cudy, z których wszystkie osadzone były w realiach codziennego, miejskiego i rodzinnego życia padewczyków.

Choć po śmierci 36-letniego Antoniego, spowodowanej puchliną wodną, której nabawił się przez intensywność swego apostolskiego życia, trwał spór pomiędzy Portugalią i Padwą o to, gdzie mają spocząć doczesne szczątki słynnego zakonnika, to jednak w Padwie on sam złożył swoje serce, a ludność tak bardzo go pokochała, że do dziś nazywany jest po prostu Świętym (il Santo). Do dziś wierni składają wota dziękczynne u grobu Świętego, świadcząc o cudownych uzdrowieniach. Już w czasie i po pogrzebie, który zgromadził liczne tłumy, wiele osób doświadczało cudownych zdarzeń, a lud tak intensywnie domagał się ogłoszenia ojca Antoniego świętym, że po zaledwie jedenastu miesiącach procesu papież dokonał kanonizacji.

Czytaj też:
Wspomnienie św. Joanny d'Arc. Kometa dziejów Francji
Czytaj też:
Don Filippo Neri: "Rzymski Sokrates" - święty, bo uśmiechnięty

Czytaj także