Mimo, że do tej pory nie wiadomo jaki jest jego cel i znaczenie, humory polskim hierarchom dopisują. Im więcej niejasności, tym lepiej, zdają się mówić.
Co ciekawe, taki krytyczny głos w stosunku do niemieckich szaleństw, jak pomysł błogosławieństwa par homoseksualnych czy wprowadzenia kapłaństwa kobiet, pojawił się już w lutym 2020 roku ale nie w Polsce, tylko na Ukrainie. Tamtejsi hierarchowie jako pierwsi (i jedyni) skrytykowali rozpoczętą w grudniu 2019 roku w niemieckim Kościele „drogę synodalną” i wysłali do Niemców „braterskie upomnienie”. Pismo skierowano na ręce biskupa Heinera Kocha. „Boli nas obserwowanie, jak propaganda LGBT powołuje się na Wasze sformułowania, by walczyć z chrześcijaństwem, a także ze wszystkimi, którzy uznają prawdziwą antropologię, opartą na Piśmie Świętym i prawie naturalnym” – napisali ukraińscy biskupi. Niestety, do tego głosu nie przyłączył się żaden polski hierarcha. Zamiast tego, jak rozumiem pod wpływem nowego odkrycia synodalności, cokolwiek by to pojęcie nie znaczyło, niektórzy postanowili radośnie otworzyć się na nowe prądy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.