W ubiegłym roku w Republice San Marino przeprowadzono referendum na wniosek obywateli. Chodziło o zmianę przepisów dotyczących ochrony ludzkiego życia. Z wyników głosowania wynika, że 31 posłów opowiedziało się za aborcją, 7 było przeciw, a od głosu wstrzymało się 10 posłów.
Dotychczas ochrona życia w Republice San Marino nie była niczym dziwnym. Stosowne przepisy obowiązywały tu od 1865 roku. W ostatnim czasie rozwinęła się działalność lobby aborcyjnego, które zebrało odpowiednią liczbę podpisów. Do złożenia wniosku o referendum potrzeba było 3 tys. podpisów.
Teraz władze Republiki San Marino zmieniły przepisy, które dotychczas chroniły życie dzieci nienarodzonych. W wyniku zmian, w kraju dopuszczalna jest aborcja. Prawo zezwala na zabijanie dzieci nawet do 12. tygodnia ciąży.
"Konsekwencje tej ustawy będą poważne"
Wiceprezes fundacji "Accoglienza per la vita" ks. Gabriele Mangiarotti przestrzega przed poważnymi konsekwencjami tej ustawy. Wskazuje na zagrożenia i elementy ideologiczne zawarte w nowoprzyjętych przepisach. W zeszłorocznym referendum obywateli zapytano jedynie o kwestię aborcji, tymczasem ustawa wprowadza także szereg innych zmian.
Chodzi m.in. o edukację seksualną w szkołach. Nowe przepisy pozwalają państwu ingerować w kompetencje rodziców dotyczące wychowania dzieci. Ustawa przewiduje również stworzenie specjalnych poradni dla kobiet, jednocześnie zastrzegając, że mogą w niej pracować jedynie osoby, które nie są przeciwne aborcji. – Co więcej, wraz z aprobatą tego prawa, postać ojca znika i właściwie nie ma żadnego znaczenia w decyzji kobiety o poddaniu się aborcji – zauważył w rozmowie z Pro Vita e Famiglia ks. Gabriele Mangiarotti.
Czytaj też:
Opcja lewicowa przegrała w referendum. "Liczymy, że wyniki zostaną uszanowane"Czytaj też:
Pelosi uważa za "grzech" ograniczanie kobietom dostępu do aborcji