"W sercu matki". Przeczytaj fragment książki!

"W sercu matki". Przeczytaj fragment książki!

Dodano: 
Okładka książki "W sercu matki"
Okładka książki "W sercu matki" Źródło: DoRzeczy.pl
Trzy rozmowy. Sześciu kapłanów. Kapłanów różniących się wiekiem, stażem, charyzmatem i wrażliwością. Niemniej, bez względu na niezaprzeczalne różnice, łączy ich wielka miłość do Chrystusa i Jego Kościoła oraz pokorne uznanie Jego Najświętszej Matki także za ich własną Matkę. Prezentujemy fragment książki!

Spotkanie pierwsze (fragment rozmowy)

red. Krystian Kratiuk
ks. prof. Robert Skrzypczak
ks. dr Grzegorz Bliźniak

(…)

KS. ROBERT: Jeśli chodzi o brawurowość myśli chrześcijańskiej, to nasze wnioski w kwestii misterium działania Boga zawsze są zbyt skromne i zawsze są nieadekwatne. Ciągle brakuje nam pojęć i wyobrażeń. Niedawno ukazała się w polskim tłumaczeniu wielka epopeja maryjna autorstwa księdza Dolindo Ruotolo, którą napisał pod koniec życia: Maryja Niepokalana. Matka Boga, Matka nasza. To jest dzieło, które czytam z gęsią skórką. Dolindo zaczął je pisać, kiedy miał osiemdziesiąt dwa lata. Powiedział, że podjął się tego na wyraźne życzenie Maryi i przyznał, że większa część została mu podyktowana przez Nią. Jeśli ktoś będzie miał ochotę zajrzeć do tego tekstu, zdziwi się, bo jest to naprawdę duże dzieło – w trzech tomach. Nigdy do tej pory nie spotkałem pracy o Matce Bożej tak mocno osadzonej na Piśmie Świętym. Postać Maryi zostaje wywiedziona z całego depozytu Objawienia Bożego, poczynając od Księgi Rodzaju, poprzez żydowską Torę, księgi historyczne, prorockie, psalmy. Ksiądz Dolindo wyjaśnia rolę Maryi w całych dziejach zbawienia. Więcej jeszcze: Dolindo stawia tezę, że Bóg Ojciec, zanim powołał do istnienia świat, rzeczywistość widzialną, najpierw miał przed oczami wizerunek, czy lepiej: projekt Niepokalanej. I to Ona stała się modelem, wzorem, paradygmatem do stworzenia świata – a potem przeprowadzenia całej historii zbawienia. Stwórca wiedział, że dzieje stworzenia muszą być doprowadzone do tego punktu kulminacyjnego, kiedy pojawi się Jego arcydzieło, czyli Niepokalana.

KS. GRZEGORZ: Dziś niektórzy neomoderniści, również kapłani, nazwaliby to mariologią maksymalistyczną. Mocno maksymalistyczną.

KS. ROBERT: To jest mariologia maksymalna, ale nie maksymalistyczna, bo wszelkie określenia kończące się na”-istyczne” są zazwyczaj w zamiarze deprecjonujące.

KS. GRZEGORZ: Specjalnie użyłem tego przyrostka.

REDAKTOR: Świetnie, że Ksiądz o tym powiedział, bo chciałem o to zapytać. Czy może być zarzutem wobec kapłana jego „zbytnia maryjność”? To określenie pojawiło się w jednym z artykułów. Zarzucano tam pewnemu kapłanowi, że uprawia w swoich internetowych kazaniach „mariologię maksymalistyczną”.

KS. ROBERT: Zawsze może pojawić się zarzut. Ze wszystkiego możemy zrobić idola, wszystko możemy wykoślawić, zepsuć swoim sposobem myślenia. Człowiek jest fabrykantem idoli. Dlatego nawet z Maryi można sobie zrobić idola – tak samo jak z rodzonej matki, męża, dziecka, wnuka, a także portfela, samochodu, życiowego hobby czy wreszcie ze swojego własnego „ja”. Na przykład, ojcowie soborowi w czasie trwania Soboru Watykańskiego II, kiedy podchodzili do tajemnicy Maryi i próbowali odczytać na nowo patrystykę mariologiczną – też przestrzegali się nawzajem przed mariolatrią. Myślę, że czynili to w trosce, aby rzeczywiście nie było nawet minimum podejrzenia, że gdzieś w nauczaniu Kościoła świętego pobrzmiewa jakaś chęć wymienienia Chrystusa na Maryję albo że Matka jest postawiona na równi z Synem.

KS. GRZEGORZ: Dlatego ojcowie soborowi krzywili się, gdy kardynał Wyszyński prosił papieża Pawła VI, żeby ogłosić Maryję Matką Kościoła, prawda?

KS. ROBERT: A, to jest jeszcze inna rzecz. Przyszedł czas na to, żeby podkreślić to rozległe macierzyństwo Maryi, prawdę o tym, że Ona nie tylko podarowała nam Chrystusa swoim „fiat”, ale też nieustannie uczestniczy w procesie rodzenia się Kościoła. Kościół bowiem rodzi się w nas, kiedy mówimy Bogu „tak”. Analogicznie, Kościół rodzi się jako owoc dzieła ewangelizacji. Ojcowie soborowi wrócili do idei plantatio ecclesiae, czyli tego, że razem z przepowiadaniem Ewangelii rodzi się Kościół Chrystusowy. Ten zaś po raz pierwszy urodził się z przebitego boku wiszącego na krzyżu Jezusa, a Maryja stała się Matką tego faktu. Papież Benedykt XVI, posługując się językiem teologicznym, pięknie mówił, że istnieje pewna tranzytywność między Maryją i Kościołem, Eklezją: to, co wiemy i myślimy o Maryi, przechodzi w rozumienie Kościoła i odwrotnie. Dlatego też uznano, by wybrzmiało to na soborze. Czuł to bardzo mocno kardynał Stefan Wyszyński, czuli to biskupi polscy, i nie tylko polscy.

Trzeba jednak zwrócić też uwagę, przez jakie warstwy niechęci przebijała się ta myśl, żeby Maryja była nazwana Matką Kościoła. Na Soborze Watykańskim II była obecna bardzo szeroka frakcja teologów, czyli ekspertów, którzy uważali, że za dużo Matki Bożej w nauczaniu Kościoła będzie przeszkadzało dialogowi ekumenicznemu albo nawet uniemożliwi go. Ksiądz Dolindo, który był bacznym obserwatorem tego, co się działo w Kościele, właśnie w tym swoim ostatnim dziele skomentował to. Zauważył, że oddzielny projekt poświęcony Matce Bożej został odrzucony, natomiast Matka Boża trafiła do dokumentu o Kościele, ale nie tak, jak chcieli między innymi polscy biskupi – by fragment Jej poświęcony rozpoczynał tekst – ale na jego koniec. Ksiądz Dolindo uznał to za próbę wyeliminowania Maryi z nauczania Kościoła i zauważył, że to bardzo niebezpieczny zabieg, bo Kościół znalazł się w sytuacji zagrożenia, osobiście pozbawiając się obrony. I został zupełnie nagi wobec ataku szatana. Użył tu takiego obrazu: Co robi drapieżnik, chcąc dostać się do piskląt? Próbuje odciągnąć ich matkę od gniazda.

W dalszej części ksiądz Dolindo przypomniał, że 21 listopada 1964 roku, kiedy została ogłoszona Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Ojciec Święty Paweł VI uległ prośbie kardynała Wyszyńskiego, biskupów polskich i innych uczestników soboru i ogłosił Maryję Matką Kościoła. Dolindo stwierdził, że dopiero wtedy Bóg, właśnie przez Pawła VI, przełamał zagrożenie, a nawet: że w tym momencie papież wystąpił w roli anioła, który stanął w obronie nauczania kościelnego.

REDAKTOR: Mimo wszystko ciężko jest przyjąć sytuację, w której synowie Matki Bożej, a więc biskupi, dywagują nad tym, czy powiedzieć podczas wspólnego, wiekopomnego zgromadzenia, że Ją kochamy i jest dla nas bardzo ważna – albo jeśli już coś powiedzieć, to tak żeby nie przesadzić… W imię czego? Tylko dlatego, że jacyś inni chrześcijanie, którzy odrzucili dawniej kult maryjny, mogliby się poczuć albo dotknięci, albo oddaleni od nas zbyt mocno!

KS. ROBERT: Niestety, w Kościele katolickim doszło do nadmiernego zafascynowania – by nie powiedzieć wręcz zaczadzenia umysłu – ideą ekumenizmu. Jak gdyby ekumenizm stał się w tamtym momencie najważniejszym celem, najważniejszym zadaniem soboru. Dla niego miały zostać poświęcone i Najświętsza Maryja Panna, i Tradycja dogmatyczna Kościoła. Istniała taka tendencja, istniało takie niebezpieczeństwo, ale na szczęście zostało zażegnane. Maryja Dziewica wyłoniła się, podkreśliła swoją obecność na tym soborze, posłusznie korzystając tylko z tego miejsca, które zostało Jej wskazane przez ojców soborowych.

KS. GRZEGORZ: Chciałbym teraz jeszcze raz odwołać się do wspomnianej już idei „mariologii maksymalistycznej”. Tak mi się to wszystko wiąże w całość. Żyjemy w czasach, kiedy neomodernizm jest wszechobecny – i w nauczaniu dzisiejszego Kościoła, i na uniwersytetach, tak zwanych katolickich, i wszędzie indziej. A szatan doskonale wie o tym, że Tą, która może mu się najskuteczniej przeciwstawić, jest Matka Najświętsza. Trudno się dziwić, że robi wszystko, co może, żeby mariologię jak najbardziej wykoślawić i dzięki temu umniejszyć znaczenie i miejsce Maryi w życiu Kościoła. Dlatego te ataki na Matkę Najświętszą będą coraz większe. Prawdę powiedziawszy, wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby za jakiś czas poddano pod dyskusję Jej tytuł Matki Boga. Tak, jak dyskutowano kiedyś, czy jest Christotokos czy Theotokos. Ostatnio pojawił się potężny opór, kiedy kilku biskupów amerykańskich wystąpiło do papieża Franciszka z prośbą o ogłoszenie Maryi Współodkupicielką. To było oficjalne pismo, podpisane przez kilku biskupów i chyba nawet jednego kardynała. Rozległ się wprost jazgot szatana przez usta prałatów watykańskich, biskupów i kardynałów. Padały nawet określenia, że to jest głupota. Nie chcę mówić, czyje były to wypowiedzi, ale brzmiały przerażająco. Aż nie chciało mi się wierzyć, że hierarchowie Kościoła katolickiego mogą tak wyrażać się na ten temat.

REDAKTOR: Ten jazgot szatana widoczny jest w każdej herezji. Wspomnieli księża, że Matka Boża jest strażniczką wiary. Czy w dobie niewątpliwego kryzysu Kościoła, w którym żyjemy, Maryja nie jest dobrą Patronką? Również tego Kościoła pogrążonego w często bardzo fałszywie rozumianym ekumenizmie, który też jest przecież ogromnym zagrożeniem dla katolicyzmu?

KS. ROBERT: Dlaczego Maryja jest tak ważna? I dlaczego kult Matki Bożej dla nas, katolików, jest taki ważny? Dlatego, że tylko abstrakcje nie potrzebują matek, a wiara katolicka nie jest wiarą abstrakcyjną. Jest wiarą opartą o działanie osobowe Boga, a także o posługiwanie się osobami i wydarzeniami, faktami. Chrześcijaństwo nie jest filozofią ani nawet etyką, jak niektórzy by chcieli. Dlatego potrzebuje Matki. Bardzo potrzebujemy dzisiaj Matki Bożej i potrzebujemy Jej właściwego wizerunku. Maryja stanowi bowiem klucz do prawidłowego odczytywania tożsamości Kościoła. Maryja jest Dziewicą i Kościół też jest dziewiczy. Maryja jest Matką i Kościół też jest matką. Kościół jest powołany do tego, żeby przez głoszenie Słowa Bożego i udzielanie sakramentów, zwłaszcza chrztu, rodzić nowe dzieci Boże. Proszę zwrócić uwagę na te pojęcia, które wydają się takie proste, takie katechizmowe – one dzisiaj zostały bardzo zmącone.

W wielu miejscach właściwie już nie wiadomo, po co ma istnieć Kościół. Często jego rola jest sprowadzana do roli kolejnej organizacji pozarządowej, która ma się zajmować rozwiązywaniem problemów teraźniejszości, ekologią i ubogimi. W wielu krajach już nawet katolicy, pasterze, teologowie tracą wymiar nadprzyrodzoności, wieczności. Bardzo ważne jest dbanie o właściwą ikonę Maryi. Jeśli chodzi o hipotezę teologiczną dotyczącą Matki Bożej jako Współodkupicielki – używam pojęcia „hipoteza teologiczna” dlatego, że pewne prawdy wiary przebijają się przez trudności, kontrowersje i przeciwieństwa – jeszcze nie złapaliśmy odpowiedniego języka, aby to wyrazić. Potrzeba dzisiaj ogromnej inteligencji od Ducha Świętego, żeby wyrazić tajemnicę „współodkupicielstwa” Matki Bożej. Tak aby wyrazić prawdziwie rolę Maryi jako Nowej Ewy, a przy tym z powodu niewłaściwego doboru pojęć nie narazić na uszczerbek podstawowej prawdy wiary, jaką jest to, że Chrystus jest jedynym i powszechnym Odkupicielem świata.

KS. GRZEGORZ: Robercie, bardzo cię przepraszam, że tak ci w słowo wchodzę, ale może po prostu teologia do końca nie jest w stanie wszystkiego ująć w słowa, może są rzeczy, których nie potrafimy za pomocą ludzkich pojęć do końca wyrazić?

KS. ROBERT: Z pewnością tak właśnie jest – ale widać w ostatnich pokoleniach rozwoju myśli katolickiej, jak to pojęcie pęcznieje, jak narasta rozumienie roli Współodkupicielki Matki Bożej. Wystarczy zajrzeć do nauczania świętego Maksymiliana Marii Kolbego, są tam bardzo dojrzałe intuicje. Potem jest nauczanie świętego Jana Pawła II, błogosławionego Stefana Wyszyńskiego, sługi Bożego Dolindo Ruotolo, francuskiego mariologa René Laurentina, itd. Myślę, że to wszystko jest pewnym wyzwaniem dla współczesnej myśli katolickiej, która przechodzi czas ogromnej pokusy dostosowania się do tymczasowości.

Być może brakuje nam jedynie tego adekwatnego pojęcia dla wyrazu wiary. Mnie bardzo odpowiada to, w jaki sposób „współodkupicielstwo” wyjaśnia ksiądz Dolindo Ruotolo, między innymi właśnie we wspomnianej już pracy o Niepokalanej. Wychodzi od słów, które święty Paweł powiedział w Liście do Kolosan, sam o sobie: ze swojej strony dopełniam braków udręk Chrystusowych w Jego ciele (Kol 1,24). To na podstawie tych właśnie słów ksiądz Dolindo mówi, że Maryja jest Współodkupicielką…

KS. GRZEGORZ: … W Jego Ciele, którym jest Kościół.

KS. ROBERT: Tak. Natomiast my wszyscy, przez przyjmowanie krzyża i ofiarowanie samych siebie, łączenie własnego cierpienia z cierpieniem Chrystusa, nadajemy temu cierpieniu sens. Włączamy je we właściwą Chrystusowi płodność, a zatem wszyscy jesteśmy włączeni w jakiś sposób we „współodkupicielstwo”.

KS. GRZEGORZ: I w tym ujęciu widać, jak te dwa tytuły: Współodkupicielka i Matka Kościoła są sobie bardzo bliskie.

KS. ROBERT: Współpośredniczka Łask też. To idzie w parze. Tak zawsze Kościół dochodził do sprecyzowania dogmatu: najpierw prawda wiary żyła w przekonaniu, w modlitwie, w świadomości ludzi, a dopiero potem zyskiwała odpowiednie nazewnictwo, żeby choć po części wyrazić tajemnicę Boga, która nas przerasta. Zawsze Kościół musiał czekać, aż znajdzie się odpowiednio precyzyjne pojęcie.

KS. GRZEGORZ: Myślę, że ta idea współodkupieńcza Maryi jest obecna w Kościele, wielu ludzi tak myśli i czuje. To widać, ona przebija z różnego rodzaju opracowań mariologicznych. Ale widać też lęk przed nazwaniem tego tak mocno.

KS. ROBERT: I język, i teologia pozostają na służbie wiary, wiara zaś na służbie życia wiecznego. A z życiem wiecznym się nie żartuje, to jest poważna sprawa, najwyższej wagi. Trzeba uważać, żeby nie zrobić czegoś, co zamiast rzucić ludzi w ręce Boga, przekieruje ich w niewłaściwą stronę.

KS. GRZEGORZ: Wierzę głęboko, że Bóg by do tego nie dopuścił, żebyśmy się pomylili w kwestii Jego Matki. On czuwa nad tym absolutnie i chodzi Mu o to, żeby ten kult, miłość, cześć i nasze zbliżenie się do Maryi były jak największe. Myślę, że zawsze będzie w Kościele obecne czuwanie nad tym, żeby nie doszło do herezji. Raczej może dojść do umniejszenia czci Maryi…

KS. ROBERT: … Co, koniec końców, też byłoby herezją…

KS. GRZEGORZ: Chyba jeszcze większą! Święty Maksymilian mówił, że we czci do Matki Bożej nie można przesadzić.

KS. ROBERT: Jeśli mogę, posłużę się jeszcze takim przykładem: ostatni jak dotąd dogmat maryjny został ogłoszony 1 listopada 1950 roku. Pius XII – jak mówili świadkowie, ze łzami w oczach – ogłaszał coś, czym Kościół żył od ponad dziewiętnastu wieków: Wniebowzięcie czy też Zaśnięcie Chwalebne Matki Bożej. Ale wcześniej ten sam Pius XII, aby sformułować odpowiednio ów dogmat, poprosił pewnego teologa, Carlo Passaglię, żeby przygotował mu dossier. Profesor Passaglia, który całe swe życie spędził na gromadzeniu argumentów teologicznych, sporządził pewien rodzaj mariologicznej sumy teologicznej. Właśnie to pozwoliło Kościołowi odnaleźć właściwe sformułowanie tajemnicy Maryjnej. Myślę, że teraz, w odniesieniu do teologicznej hipotezy dotyczącej „współodkupicielstwa” Matki Bożej, potrzeba nowego profesora Passaglii, żebyśmy nie zostali na poziomie mgły i zamętu.

Ks. Robert Skrzypczak, ks. Grzegorz Bliźniak, o. Wawrzyniec M. Waszkiewicz, ks. Łukasz Kadziński, ks. Piotr Bud, o.Jan P. Strumiłowski OCist, W sercu Matki, wd. Fundacja Rosa Mystica

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także