Człowiekiem, który rozpoczął tę burzę, jest Kyle Seraphin, emerytowany funkcjonariusz FBI, w którego ręce wpadło pismo sporządzone przez funkcjonariuszy pracujących w oddziale biura śledczego w Richmond w Wirginii. Trzeba przyznać, że niezbyt finezyjny tytuł tej notatki zupełnie nie oddaje jej sensacyjnej treści: „Zainteresowanie brutalnych ekstremistów katolicką, radykalnie tradycjonalistyczną ideologią niemal na pewno daje nowe okazje do przeciwdziałania”.
Dokument, datowany na 23 stycznia 2023 r., stwierdza, że FBI w Wirginii powinno rozpocząć inwigilację środowiska nazwanego skrótowo RTC, czyli Radical- -traditionalist Catholic (Radykalnie tradycjonalistyczny katolicyzm). W notatce tej czytamy, że brutalni przestępcy, motywowani nienawiścią rasową i etniczną, „nie przestają uważać ideologii RTC za atrakcyjną i również w przyszłości będą starali się nawiązać kontakt z członkami RTC, zarówno w sposób wirtualny, poprzez media społecznościowe, jak i osobiście w miejscach modlitwy”.
FBI z Wirginii jako dowód na „przenikanie się skrajnie prawicowego ruchu białych nacjonalistów z RTC” podaje m.in. „wrogość wyrażaną w mediach społecznościowych wobec zwolenników praw aborcyjnych”. Kolejnym dowodem na rzekome niebezpieczeństwo grożące Republice ze strony „radykalnych katolickich tradycjonalistów” ma być oczywiście ich głęboki sprzeciw wobec nazywania związków homoseksualnych małżeństwami.
Autorzy notatki postulują w tym dokumencie, by rozpocząć konkretne działania w celu okiełznania środowiska RTC. Miałoby nimi być zorganizowanie „źródeł” informacji w parafiach branych pod lupę śledczych. – Moja reakcja była do przewidzenia. Jestem katolikiem. To porażające – powiedział Seraphin na antenie Fox News. – Moi przyjaciele kochają Mszę łacińską, chodziłem do tradycjonalistycznej szkoły, gdzie uczyłem się łaciny. To wydaje się kompletnie irracjonalne, ale obecnie FBI jest tak zdesperowane, by znaleźć „białych suprematystów”, że biorą się za Kościół katolicki. Znaleźli furtkę na obrzeżach katolicyzmu – jak im się wydaje – za pomocą której będą mogli wziąć się generalnie za chrześcijan, obwołać ich przestępcami i terrorystami. Cały ten dokument napisany został przez kogoś, kto uważa, że prawo do aborcji to coś wielkiego, co trzeba bronić, a agendę LGBT należy wepchnąć ludziom na siłę do gardeł. A przecież to wszystko stoi w jawnej sprzeczności z podstawowymi założeniami katolicyzmu.
Katolik w Białym Domu
Upublicznienie informacji o notatce wymierzonej w katolików rozgrzało do czerwoności amerykańską prawicę. Republikanie w Kongresie – nie tylko katolicy – domagali się wyjaśnień od przełożonych funkcjonariuszy FBI z Wirginii. Czy biuro śledcze zamierza od teraz – za rządów prezydenta, który przedstawia się jako katolik – traktować wiernych niemal jak sympatyków Al-Kaidy?
Republikański senator Josh Hawley z Missouri grillował na początku marca podczas debaty w Kongresie prokuratora generalnego Merricka Garlanda, który nadzoruje FBI. Przyciśnięty do muru Garland przyznał, że antykatolicka notatka biura śledczego jest „wstrząsająca” i że coś takiego nigdy nie może się powtórzyć. Prokurator generalny nie był jednak w stanie dokładnie określić, ile „źródeł informacji” FBI posiada w instytucjach kościelnych w USA.
Notatka z lokalnego biura FBI została uznana przez prokuratorów generalnych z 20 stanów rządzonych przez republikanów, m.in. z Wirginii, za na tyle groźną, że wysłali oni w tej sprawie list protestacyjny do Departamentu Sprawiedliwości oraz do dyrektora FBI Christophera Wraya. W liście tym czytamy, że „antykatolicki fanatyzm zdaje się rozpleniać w FBI i biuro zaczyna traktować katolików jako potencjalnych terrorystów jedynie z uwagi na ich wiarę”. W ostrych słowach odnieśli się do tej sprawy amerykańscy biskupi katoliccy. Zawartość notatki została gremialnie potępiona przez Konferencję Katolickich Biskupów USA jako „profilowanie pod kątem religijnym”, bazujące na „wątpliwych źródłach”.
FBI po tak zmasowanej krytyce tej notatki stwierdziło, że był to wybryk nieodzwierciedlający stanowiska biura wobec katolików, i uznało, że pismo to nigdy nie powinno powstać. Wśród wielu problemów wiążących się z tym skandalicznym dokumentem szczególne zdziwienie budzą źródła, na których funkcjonariusze FBI z Richmond oparli swoje rekomendacje. W notatce znalazła się bowiem lista organizacji katolickich, które zostały uznane za szczególnie niebezpieczne. Wśród nich umieszczono m.in. gazetę „The Remnant”, jedno z najstarszych pism katolickich tradycjonalistów z USA (ukazuje się ono od 1967 r.). Na jakiej podstawie FBI z Wirginii stwierdziło, że pismo to stanowi potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa? Czy uprawdopodobniały to wyniki śledztwa przeprowadzonego przez FBI?
Otóż nie, funkcjonariuszom biura wystarczyła do tego rekomendacja skrajnie lewicowej organizacji Southern Poverty Law Center (SPLC), która zajmuje się m.in. walką z „mową nienawiści”. Organizacja ta angażuje się wprawdzie w sprawy dotyczące ewidentnie rasistowskich zachowań, ale przez lata SPLC wyrobiła sobie markę jako grupa aktywistów, którzy zajmują się głównie tropieniem przejawów „nienawiści” w życiu publicznym, która to „nienawiść” może oznaczać dokładnie wszystko – od sprzeciwu wobec aborcji, przez potępianie legalizacji„małżeństw” homoseksualnych, aż do przeciwstawiania się aktywistom dokonującym „tranzycji płciowych” u dzieci. Według ekspertów SPLC katolicy identyfikowani jako RTC stanowią „największą pojedynczą grupą zajadłych antysemitów w Ameryce”.
Niebezpieczny różaniec
Gwoli ścisłości: opisywana notatka robi rozróżnienie między „radykalnymi tradycjonalistycznymi katolikami” a „zwykłymi” katolickimi tradycjonalistami. Fragment, w którym funkcjonariusze FBI z Richmond wprowadzają to rozróżnienie, został jednak najwyraźniej uznany za nieistotny zarówno przez amerykańskich biskupów, jak i polityków Partii Republikańskiej i konserwatywnych publicystów, którzy treść notatki uznali za niebezpieczną z punktu widzenia wszystkich katolików, a nawet szerzej – wszystkich amerykańskich chrześcijan. I faktycznie, z treści tego dokumentu wynika, że wyrażanie sprzeciwu wobec aborcji czy agendy LGBT jest uznawane przez jego autorów za „radykalizm”, więc właściwie każdy wierzący katolik wpada do kategorii „radykałowie”.
„Jeżeli nie liczyć majaczenia z »Kodu Leonarda da Vinci«, to najbardziej niebezpieczną rzeczą, jaką radykalny tradycjonalista może zrobić, jest pozostawienie gdzieś różańca, na którym ktoś mógłby się pośliznąć – napisał w „The Washington Post” Hugh Hewitt, konserwatywny komentator, autor bardzo popularnego radiowego talk-show. – Oni rzeczywiście sprzeczają się z papieżem Franciszkiem (a także z papieżem Benedyktem i św. Janem Pawłem II oraz w zasadzie z każdym, kto nie uważa, że Sobór Watykański II wyrządził olbrzymie szkody). Ale ich sprzeciw wyraża się w pisaniu książek, esejów i listów, w modlitwach, a także w uczestniczeniu w tradycyjnej Mszy łacińskiej”.
Mimo zapewnień władz federalnych, że notatka FBI z Richmond tak naprawdę powinna zostać uznana za niebyłą, przedstawiciele środowiska katolickich tradycjonalistów na długo zapamiętają ten skandal.
„To jest twardy dowód potwierdzający, że katolicy nie mają jednak paranoi, gdy wyczuwają wrogość rządu wobec osób wierzących. Ta sprawa pokazuje równocześnie paranoję klasy politycznej, jeżeli chodzi o wartości i sposób życia osób wierzących – napisał na portalu Life Site News ks. Michael P. Orsi, wykładowca Ave Maria School of Law w Naples na Florydzie. – Katolicy są antyrządowi? Katolicy są białymi suprematystami? Naprawdę? Dodatkowo to wydarzenie pomogło wyjaśnić, czym w rzeczywistości jest »tradycyjny« katolicyzm. Tak naprawdę bowiem istnieje tylko jeden rodzaj katolicyzmu: »tradycyjny« katolicyzm”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.